Quantcast
Channel: Pobliska Ulica
Viewing all 415 articles
Browse latest View live

1979-1984 Opel Kadett D

$
0
0
Podczas wielkoczwartkowego upalania Malucha jedno z przytorowych rond w Józefowie stało się dla mnie zawrotką. Za sprawą tego pana.
Kadetta przedstawiać nie trzeba, a tą generację też każdy z Was widział.  Świetnie widać po nim jak Opel przykładał się w produkcji swoich samochodów. Ani źdźbła rdzy!
A przynajmniej z przodu. Zatem wracając: zauważyłem go podczas jazdy i natentychmiast zawróciłem by wyskoczyć z aparatem. Uchylona przednia szyba świadczy, że to prawdopodobnie jego właściciel załatwiał sprawy w kiosku. Przemknąłem niezauważenie, cyknąwszy trzy focisze.
I dwie ciekawostki. Pierwszą jest fakt, że to pierwszy po 80-letniej przerwie Opel z przednim napędem. Drugą są tablice pochodzące z około... 1980 roku! Ogarniacie? Szare Syreny i sraczkowate Maluchy, a wśród nich wiosenny Kadett.
Lecz właściciel i tak jest biedakiem, bo jeździ starym gratem. Co z tego że 35 lat temu przeskoczył polską rzeczywistość...

Miejsce: Józefów, Województwo Mazowieckie
Zdjęcia: Michał Bakuła

1976 Polski Fiat 126p ST

$
0
0
Na wielkanocny wieczór przygotowałem jajeczko. Rdzawe, nawet absolutnie nie przypominające kurzego wyrobu. Aczkolwiek ktoś mógł nim kiedyś jeździć jak na jajku...
Przez krótki czas.
Podejrzewam, że czegoś takiego oczekiwaliście ostatnimi czasy. A kiedy uszczęśliwiać naród jak nie w Wielkanoc?
Najpierw kilka suchych faktów odnoście dzisiejszego bohatera. Fiat 126p, jak każdy widzi. Aczkolwiek wyjątkowy. Pochodzi z pierwszej serii produkcyjnej wyróżniającej się przede wszystkim tylną klapą Bambino (z dodatkowymi kratkami) i mniej widocznymi szczegółami jak uszczelki z klinem, licznik Kapliczka do 130 km/h, felgi Cytrynki stosowane już w ostatnich Fiatach 500 oraz chromowane obwódki reflektorów. Te Maluchy składane były po części z włoskich części (dobór słów na 126!), a ich produkcja zakończyła się z rokiem 1977 wraz z wniesieniem pierwszych poważniejszych modernizacji. Auto utraciło wtedy cenną dziś klapę i wspomniane smaczki na rzecz tańszych w produkcji, przeważnie gumowych i plastikowych. Zresztą normalna sprawa - pierwsze lata od premiery auto ma kusić, a gdy znajdzie grono klienteli można go upraszczać do woli. Przecież i tak kupią, bo mają wyjście?
Ba. To był nawet trend, obecnie wprawiający w konsternację.
O jego żywocie nie napisze się książki, podejrzewam że nawet eseju. Domyślacie się dlaczego?
Bo mimo siły wieku, Fiacik ma iście ubogi w doświadczenia życiorys. No bo nad czym rozmyślać, jak pierwsze 20 lat gnijesz pod blokiem wśród osiedlowej cebuli, a następne 20 wśród wykwintnych willi statecznych garniturków? On się w życiu nie najeździł, to mogę zagwarantować, a jego postój wśród ursynowskich bloków jest udokumentowany zdjęciami z przełomu tysiącleci. W tym miejscu nieprzerwanie się wtapia od conajmniej 15 lat. Minimum!
Ale czy konieczne jest usilne przekonywanie że mam rację?
Podręcznikowy przykład reakcji plastiku na promienie słoneczne. Wydawnictwa już wydzwaniają o wykupienie praw autorskich.
Wybite okienko pozwala dokładniej przyjrzeć się beżowemu wnętrzu i charakterystycznej dla pierwszych 126p kierownicy (akurat ona i siedzenia spowite są pokrowcami). Mimo usilnych chęci, unieruchomione drzwi nie pozwoliły dostać się do środka w tradycyjny sposób.
Przód trzyma się na szpachlach, albowiem x lat temu wóz miał dzwona. Stąd rozkład przedniej części przebiega trymigowym tempem.
Śpiewamy dziś radosne "Alleluja". Jemu nie zanosi się na zmartwychwstanie, choćby świat stanął na głowie, Słońce zaćmiło, a ziemia zatrzęsła. Pomoże jedynie ponowne wyprodukowanie w FSMie...
Impasybul.


Miejsce: Warszawa Ursynów
Zdjęcia: Michał Bakuła

1974-1982 Maserati Merak

$
0
0
Skośnie parkując, dzisiejszy Mototarg na Służewcu zaszczycił Zaiste Zaniski Wóz. Ewidentnie włoskiej roboty. Lamborghini? Ferrari? ...
... Maserati? Si, signore. Włoszczyznę od razu się pozna, lecz marka bywa czasami trudniejsza.
Oglądacie dzisiaj Meraka, uboższą i łagodniejszą (gdzie to widać?) wersję Maserati Bora. Tak tak, coś w deseń kryzysowych Polonezów. Może to nie było dobre porównanie... Po prostu nawet nabywca Maserati może myśleć rozsądkiem. Niemniej ma słabszy silnik rozwijający niegłupie 192 konie i w porównaniu do tego lepsiejszego, nie można pooglądać sobie motoru zza szyby. Z zewnątrz ani trochę nie widać pokrewieństwa z Citroenem SM, od którego przejął przecież zespół napędowy i kokpit. Porównajcie sobie te dwa auta. Nawet tak porywisty Francuz musi być miękkim kolosem, a temperamentny Włoch kleić się do asfaltu. Wszystko się zgadza, nawet gdy rozchodzi się o auta sportowe.
Wyprodukowano 1800 sztuk. I podpis: "Merak był stosunkowo popularnym samochodem". Szczerze to lichy uśmieszek zlał moją twarz, ale faktycznie to sporo jak na Maserati. Ale zachodniego brata jednak wytłukli 7 razy więcej... Nie szkodzi.
Ciekawostką jest fakt, że przybujał się nim Patryk Mikiciuk. Tym razem pooglądać dwa kółka.

Miejsce: Warszawa Służewiec
Zdjęcia: Michał Bakuła

Pobliskie Miejsca 2015: WGW & SOKO

$
0
0
Dzień dobry w przedmajówkowy czwartek! Z okazji zbliżającego się czasu błogiego chillowania postanowiłem się zebrać i sklecić relację z ostatniej wyprawy, coby jutro przy porannej kawusi byście mieli co czytać. I liczę, że dzięki temu co dla Was przygotowałem rozpoczniecie kilkudniową labę od uśmiechu ;)
Dzisiaj odwiedzimy dwa ostatnie miasta z dawnego siedleckiego, w których wcześniej się nie zjawiliśmy. Zdecydowanie w Węgrowie i Sokołowie Podlaskim liczyliśmy na niezły motoryzacyjny potencjał. I, poniekąd, takowy się przejawiał, aczkolwiek nie znaleźliśmy nic, co bezdyskusyjnie by rzuciło na kolana. Tu za przykład należy wziąć Syrenę i Psiukacza z Łukowa bądź garść dobrych czarnoblachowców z Międzyrzeca. WGW & Soko (tak je zwykliśmy nazywać) są po prostu neutralne. Bez polotu. Polskości jakże więcej. Spotkać tu regularnie upalanego Poloneza to jak w Warszawie SUVa lub BMW w Otwocku. Cała masa starszych i młodszych reprezentantów FSO&FSM i nie zanosi się, coś czuję, na prędką wymianę. Bo i po co, skoro ciśnie?
A zresztą, sami zobaczycie. Zgłębcie się w niepowtarzalny klimat, bijący zresztą ze wszystkich przez nas odwiedzonych miasteczek. Im bliżej stolicy, tym bardziej zanika. Dlatego Wam serwuje te relacje - by wprowadzić coś innego, może nawet przyjemniejszego od stołecznej populacji gratów.
Siadamy do Fiata 126p (na dodatek Bis!) i drogi powiatowe nasze. Kierunek Węgrów.
Chłopaki robią.
Wylotówka miasta powiatowego.
Koneserstwo, stadium wczesne.
Koneserstwo, stadium rozwojowe.
Grunt to dobry PiaR.
Nie dopłacili za progi.
Przepraszam za tą dołującą zdjęcie mgiełkę.
Tak Węgrów wita turystów!
Od zamiechrzłych czasów Internetu, bez zmian.
Patriotyczne zaplecze transportowe. Tak a propo 3 maja.
Dopiero potem się okazało, że po drugiej stronie mają drugiego Stara! Wcale nie ładniejszego...
Biedra's jangtajmer spot.
Zapowiedź drugiego dzisiejszego miasta.
Tonie w otaczającym go prestiżu.
Skody są w reguły rzadkie w tych rejonach, lecz dostępne.
Mieszaniec. Ratować się trzeba...
Elegant? Starszy? Nie wiadomo.
Ach i oto bohater, za sprawą którego jestem bardzo z siebie dumny. Jak widać, miał karteczkę. Wrzuciłem jej zdjęcie na Fejsbuczka i po kilku dniach Maluch stał już u znajomego z Ciechanowa. I to ja się do tego przyczyniłem <3
Samochód był malowany i jest w bardzo dobrym stanie. W dodatku ma rzadki, szary skaj w środku, występujący wyłącznie w 1994 roku. W lepsze ręce nie mógł trafić. Pozdrawiam Cię, Robercie!
Żyje w mieście. Kto zaprzeczy?
Chowa przed świrami z aparatem.
Kombi w ostrym Słońcu Lazurowego Nieba.
Gimby nie znajo.
Tonie w prestiżu, vol. 2.
Miał ktoś zacięcie, by to ściągać.
Dlaczego z Tico?
No powiedz, jaki kolor ma ta Twoja perełka nooo!!
Sraczkowaty.
Tyle tego, że nie pamiętam jak/gdzie/kiedy go cyknąłem.
Patrz no Ojcze, tego jeszcze nie grali!
Serio. Jakakolwiek stara Skoda to w małych miastach gatunek na wymarciu.
Bez Minusa, żadnych plusów.
Węgrowskie słoiki.
Corsa obok jakby nie patrzeć też coupe!
Prekursor pickupów double-cab.
85 jak nic.
Młodszy
Intrygował mnie napis CATALYSATOR.
WWEEM WWEEM
Powoli wyjeżdżamy w stronę Sokołowa. Znowu Kombi. Co z nim nie tak?
Daawaj tego embeka!
Miny januszów bezcenne.
Gumiaki zapobiegawczo włączyły długie.
No i Sokołów. Zapach wędlin ugodził w nasze nozdrza i dodał smaku masie mijających nas Polonezów. Ależ to wylęgarnia...
Siemiatycze - następny cel.
Stąd widać przedział wiekowy załogi.
PKS jak niemal w każdym miasteczku dawnego siedleckiego. 98% polskiego, niezniszczalnego taboru, który przez lata uległ licznym modernizacjom. Lecz co stare i obrzydłe, na siłę poprawiane wraz nie będzie piękne.
To tak ogólnie. Osobiście uwielbiam polskie autobusy.
Znacie jego oficjalną nazwę? Jelcz T120/3 EWA! Nie żartuję!
Jedyny na czarnych. Niedobrze...
Aż cyknąłem budynek, tak mnie urzekł.
Całe życie przez kraty.
Legenda. Zanim założono Sokołów, on już gnił.
Jak widać lubią nie tylko Polonezy.
Wpadliśmy po drodze do kumpla. Nie bez powodu wybudował dwa kolejne garaże :)
"Mój stary Star już objechał ten kraj
Przez wszystkie lata było z nim jaj.
Mój stary Star, ze Starachowic wóz
Zapełnił w mej stodole cały luz.
Mój stary Star na pace woził gruz
Na cztery gary nie pali dawno już..."
O, inniejszy!
Gdy wsiedliśmy do e36 kumpla, aż nie mogliśmy wysiąść. Nadeszła nowa era carspottingu - wystawianie aparatu z dupowozu.
Soko ma swojego zbieracza.
Zwykły Truck. No co.
Sami widzicie ile tego.
Ze wsi wyjdziesz, wieś Cię znajdzie.
Prawie jak pocztówka, bowiem na tle dumy miasta - zakładów mięsnych znanych w całej Polsce.
O, i to jest stuprocentowa pamiątka z Sokołowa!
Już Was nie morduje tymi Poldkami. Wyjeżdżając jeszcze mała sesja przy naprawdę grubym żelastwie.




Kończymy nostalgicznie.
Tradycyjnie Czarny Kącik. W Węgrowie wydawano:
- SDR (1997-98),
- SDW (1994-97),
- SDF (nie znaleziono) oraz WTG po 1999 roku.
W Sokołowie natomiast:
- WTF (po 1999),
- SDO (1995-1998),
- oraz SDE (1991-1995).

W dzisiejszym wpisie rządził klimat, nie fury. Oby to się zmieniło przy kolejnym wypadzie!
Łakomi rarytasów zostaną nasyceni w drugiej części miksu warszawskiego i w mieszance otwockiej, którą wstępnie zapowiadam. Nie mogę obiecać kiedy będzie, bo sami widzicie że z regularnością bywa różnie. Chciałbym to zmienić, ale ciężka sprawa. Musicie wybaczyć. Za dużo wziąłem sobie na głowę w świecie Internetu.

Miejsce: Węgrów i Sokołów Podlaski, Województwo Mazowieckie
Zdjęcia: Michał Bakuła

Listopadowy Festiwal Grzybobrania, Edycja 2014

$
0
0
Końcowe dni października i pierwsze listopadowe. To oznacza krótkie dni, złote pobocza i że wiater wieje coraz prężniej. Ale czy tylko?
Od samego zarania w tym okresie zupełnie przypadkowo można na ulicach wypatrzeć więcej niż zwykle grzybowozów, wypuszczonych na zwiad okolicznych nekropolii jedynie raz do roku. Ich właściciele nie widzą sensu wyjeżdżania kiedy indziej, za to Wszystkich Świętych obowiązkowo i kropka. Przez to kochamy listopad, (ale niestety wyłącznie dlatego). Taka mała odskocznia od chandry przeminiętego lata i wizji porannego skrobania okien. Nie muszę mówić, że i ulice są jakieś żywsze, gdy Ci przeleci jakiś klasyk. Kiedyś mieli większy polot z dobieraniem kolorów...
Oto, co wynalazłem w Otwocku i okolicach dzień przed Świętem, niekoniecznie przy samym cmentarzu. Dorzucę cosik z poprzednich lat, na przykład sympatyczną Tavrię. Wtedy spadł śnieg, bodaj w 2012. Brrr...
Natomiast aż tyle nigdy nie spadło, zapewniam. Polonez wyhaczony jakoś w grudniu 2013, oczywko przy wiadomym miejscu.
Przyjechała 4-osobowa rodzinka wyglądająca na zadowoloną z życia, mimo iż mają tak obciachowe i co sąsiedzi powiedzo auto.
Przechodzimy do tegorocznych łupów, gdzie na falenickim targu spod miotły (czyt. garażu) wyszła Szara Myszka.
Kwadracik, mmmmm
Ile lat obchodzi się Wszystkich Świętych, tyle te Żuki sprzedają kwiaty przed otwocką nekropolią. I dodać  jeden.
Największe WTEM na czarnych jakie widziałem, ale może niekoniecznie dla Was dlatego nie zostawiałem na koniec. Kto widział równie oryginalne/dziewicze/dziadkowe/nietknięte Discovery, łapka w górę. POWODZENIA.
Do złotego dywanu bardziej by czerń pasowała.
Like it. CorsA ent covpaxy baj Tesko.
Pierwsza codzienna wylęgarnia klasyków - Kerf.
Łódź konkretna, bodaj ze świeżym lakierem.
Druga - Biedra. Niezawodna jak Maluch w biznesie.
Mieszkaniec Otwocka-Śródmieście wpadł wykupić ostatnie znicze. Brązowy pasek odzwierciedleniem nowego spojrzenia na wygląd i zatarcia śladów szpachli&kitu.
Dama. Włoszka. Rasowa Włoszka. Ostra Włoszka. Gorą.... yyyyyy, pragnę. Jeździć!
Scenka rodzajowa.
Mały kontrast na koniec. A Wy czym byście chcieli przywieźć wiązanki i znicze?
I po Świętach. Teraz zaszyć się w chałupie i wymyślać co Wam zaserwować :)

Miejsce: Otwock, Józefów, Wiązowna; Województwo Mazowieckie
Zdjęcia: Michał Bakuła

Pobliskie Miejsca 2015: Radzyń Podlaski

$
0
0
Kochani moi, miło znowu tu wpaść i zapodać kolejną relację z Ściany Wschodniej. Długo się nie odzywałem, za co biję się w piersi. Dziś nastał dzień odebrania ostatniego wpisu do indeksu. Wszystko zaliczone, humor dopisuje, fotki już wyskakują z folderów, wrzeszcząc "Wstaw mnie, wstaw mnie!". Zatem wstawiam. 106 sytych sztuk. Miłego oglądania.
Jeszcze w drodze do frenda Łukasza (przecież samemu to jak!) zaskoczył mnie Mały z Dolnego Śląska. Kto, po co, jak?
Ruszamy na Radzyń, bowiem taki obraliśmy cel. Takiego gimbusa gimby nie znajo.
W Siedlcach na dobre zagościła wiosna, kaczki przyleciały.
Obowiązkowy punkt - Południowa 1. Nie muszę wyjaśniać, co tam się znajduje. Co ciekawe, Wartgolf palony był na przycisk!
Trasa biegnie przez Łuków. Jaki rejon, takie C124. A u nas się bawią w jakieś ceramiki...
Kwintesencja. Obok mus mieć Passata. Z całym szacunkiem dla Łukowian, ale wieje kiczem na kilometr.
Ale no bo przecież! Odwiedziliśmy Babunię, która ma się dobrze. Zaparkowałem obok swój zabytek wybitnie późnego PRLu.
Stoi i będzie stać, ja to wiem. Do zobaczenia kiedyś po drodze.
Już właściwy kierunek na Radzyń. Komitet powitalny na miejscu.
Libijskie Gumiaki nie próżnują.
Ulan, wieś 8 kilometrów przed Radzyniem. Borze, oryginalny PR110d!
Dziurawy, ale nie malowany! Ja piernicze, to przecież wyginęło.
Dzieciaki nie doceniają, czym się wożą. Za moich zamierzchłych czasów podstawówki wystarczał tylko Autosan.
Dinozaur, no naprawdę. Na pewno w okolicach Warszawy.
Inny odpoczywa gdzieś obok.
Dobra, dotarliśmy. Pierwsze kroki standardowo na szrot. Takie tam towary!
Dziwna sprawa. Niby stoi przed bramą, ale nie jeździ od kilku dni.
Przypadkowe niewyostrzenie = minus piętnaście lat.
Idziem na miasto. Tak, mówię prawdę.
Dwa najpopularniejsze osobniki na terytorium, po prostu porzucone. Zgroza!
Powoli łódki wypływają.
Radzyń ma zaledwie 18 tysięcy mieszkańców i swój szpital. Całkiem spory. Nieźle.
Tego Malucha widzieliśmy później w różnych częściach miasta. Przeciętny dzień rdzennego radzynina (radzynnego rdzanina??)
Czyli poczta, szpital, Biedronka. Powrót - godziny popołudniowe.
Jemu nie trzeba leczenia.
Zaplecze szpitala okazało się najciekawsze.
Favka pikap, dacie wiarę?
Następny dinozaur. Czesi mają ich więcej niż my Traków.
Nie sądzę, bym widział inną w Polsce.
Bardzo grzybowe kołpaki.
Jak się okazało, jedyne złapane BPR. To pierwszy numer dla Radzynia, oczywiście województwo bialskopodlaskie. Wydawany do początku lat 90, tu obstawiam ok. 1986.
Spotted: Biedra.
Tam grzyby mają rozmach, nawet ujeżdżają rekiny!
W końcu pekaesik. Ubogo, ale swojsko.
Trzy wymiary prestiżu.
Jeszcze nie woła "zezłomuj mnie".
On tym bardziej.
Radzyńskie 125p's bardzo urzekają!
Bardzo ładny, uszanowany bardzo.
Tym razem nie zostawię najlepszego na koniec, lecę po kolei jak leciało. A TO ewidentnie wygrywa ten miks.
Toyota Corolla E9 XL 16 VALVE 4WD ESCAPE. Skończyłem.
Jest to zupełnie odosobniona wersja EDziewiątki. Zwykłe kombi inaczej wyglądało. Escape jako jedyne posiadało napęd na cztery koła i było określane również jako Tercel.
Kolejny przykład auta, które widzę pierwszy raz na oczy.
Dobre alu, bo fabryczne.
Założyliśmy się, że wiezie coś z Malucha. Nie myliliśmy się - leżał pałąk.
Ostrówek - polska koparka na bazie 60.
Sztos!
Jak się okazuje, każde podobne miasteczko musi mieć swoje Atu!
 Nietypowy dojazd na posesję.
50th, ach.
To nie to co myślicie.
To Suzuki Alto! I dobrze, że już po wyborach.
Sadysta.
Patrz na tablicę raz.
Patrz na tablicę dwa.
 YOUNGtimer spot, perspektywa 1.
Perspektywa 2.
Trochę Małych dla zasady.
Ostatni rok na osiedlu. Więcej nie daję.
O, coraz ich mniej, nie zaprzeczycie.
Gdzieś czytałem że wyszło kilka tysięcy?
W końcu starszy.
I zmęczony.
 Tablicy czemu nie zamalował.
Trawa zdobi lico me.
Na Wiejską sio!
Przedllift, jeju, zabytek!!
O dziwo nie ma się czego czepnąć.
 Huhu, dawny burmistrz.
Znajomy jakiś.
Wracając przez Łuków na przegląd przyjechał nietypowy kolor na Maluchu.
Cóż, środek zdradza pierwotny odcień.
Do uratowania, nie wiem czy aktualne, ale czemu nie próbować.
Strażak. Albo Eks.
Maluch na LLU, coś pięknego. Ogólnie inne auto niż Passat to coś pięknego.
Działkowicz z Żoliborza pod Stoczkiem Łukowskim.
Pekaesiok z Garwolina.
Rura na każdym biegu, zwłaszcza w mieście.
Takie widoczki tylko tam. Naprawdę...
Kończymy w sumie z pompą.
Jeszcze Czarny Kącik. W Radzyniu wydawano:
- BPR (1977 - ok. 1991); przytoczony wcześniej Żuk,
  - BPS (1991 - ok. 1997); fajny wysoki rządek się zrobił.
Niezgnite!
 - BPX (1997 - 2000); dodam tak zwaną "upośledzoną" Mazdę.

Dziękuję za uwagę. Wakacje rozpoczęte, zatem zwrócę większą uwagę na blog. I Wasze również! Odrobię wszystkie zaległości :) Niebawem kolejna wyprawa i nieco okolicznych wrzutek.

Miejsce: Radzyń Podlaski (Województwo Lubelskie)
Zdjęcia: Michał Bakuła

500 POST: 1972-1975 Audi 80 B1 GL

$
0
0
Właśnie naszemu blogowi stuknął pięćsetny wpis. Jak na trzy lata działania, całkiem całkiem. Nie da się nie zauważyć, że jego struktura ulega cichym zmianom. Kiedyś wpisy pojawiały się codziennie, teraz średnio co tydzień. Wcześniej zero miksów, dziś w większości. Jeszcze niedawno nasza działalność ograniczała się do  Warszawy i okolic, obecnie jeździmy w różne rejony i przywozimy klimatyczne pamiątki. Czy aby nie można go już nazywać fotoblogiem motoryzacyjno-podróżniczym? Powoli, powoli, jak pojedziemy jeszcze dalej... :)
W jubileuszowy wpis łapcie coś pojedynczego, ale zacnego. Pierwsza 80-tka w czterech drzwiach, znacznie rzadsza od dwudrzwiowego odpowiednika.
Śląskie tablice zastąpią świeże WOTy? Mamy cichą nadzieję!
Oznaczenie GL sugeruje gaźnikowy motor 1.5 o mocy 85 KM.
Po OTW kręciła się dwudrzwiówka. Jako daily. Nie do zajechania, to i czemu nie?

Dziękujemy za wspólne 500 motoryzacyjnych odkryć. Dzięki Waszej aktywności mamy po co (i do kogo) pisać. Może rzadziej, ale nie mniej treściwie :)

Miejsce: Otwock, Województwo Mazowieckie
Zdjęcia: Michał Bakuła

1980-1985 Mercedes-Benz 380 SL (R107)

$
0
0
Witam i o zdrowie pytam. Oko me widziało syte relacje z eventów na zaprzyjaźnionych blogach, na co niestety nie mogłem odpowiedzieć tutaj z powodu malutkich, tyciusieńkich problemów z zalogowaniem się. Tak to jest, jak uzbiera się pięć oddzielnych kont. Na własne życzenie. Moja wielka wina, bardzo.
Ale wróciłem i wywiążę się z ciążącego nade mną brzemienia zaspokojenia Waszych motoryzacyjnych pragnień i potrzeb. Serwuję kabrioleta, idealnie trafionego w temperaturę na zewnątrz. Tylko dla orłów.
Oto eSeL, najsłynniejszy sportowy model Meśka. Amełikan werszyn, ofkos. Zderzaki w sam raz na zemstę pod korpo, polegającej na "przypadkowym" porychowaniu profilu nowej X-Szóstki wrednego kontrachenta. Oznaczenie 380 daje do zrozumienia, że pod maską brzmi 3,8 litrowe V8, generujące 280 ogierów.
Otoczenie również ciekawe. Na drugim planie widać lusterko mojego Wigry 5. Ileż zużyłem gruczołów potowych, wspinając się mozolnie ultrastromą ulicą Tamka, by dotrzeć na Nowy Świat... Warszawiacy niech podejmą wyzwanie. Żadnych przerzutek, tylko polski składak!
W tle Cygaro.

Miejsce: Warszawa Śródmieście
Zdjęcia: Michał Bakuła

Listopadowy Festiwal Grzybobrania, Edycja 2014

$
0
0
Końcowe dni października i pierwsze listopadowe. To oznacza krótkie dni, złote pobocza i że wiater wieje coraz prężniej. Ale czy tylko?
Od samego zarania w tym okresie zupełnie przypadkowo można na ulicach wypatrzeć więcej niż zwykle grzybowozów, wypuszczonych na zwiad okolicznych nekropolii jedynie raz do roku. Ich właściciele nie widzą sensu wyjeżdżania kiedy indziej, za to Wszystkich Świętych obowiązkowo i kropka. Przez to kochamy listopad, (ale niestety wyłącznie dlatego). Taka mała odskocznia od chandry przeminiętego lata i wizji porannego skrobania okien. Nie muszę mówić, że i ulice są jakieś żywsze, gdy Ci przeleci jakiś klasyk. Kiedyś mieli większy polot z dobieraniem kolorów...
Oto, co wynalazłem w Otwocku i okolicach dzień przed Świętem, niekoniecznie przy samym cmentarzu. Dorzucę cosik z poprzednich lat, na przykład sympatyczną Tavrię. Wtedy spadł śnieg, bodaj w 2012. Brrr...
Natomiast aż tyle nigdy nie spadło, zapewniam. Polonez wyhaczony jakoś w grudniu 2013, oczywko przy wiadomym miejscu.
Przyjechała 4-osobowa rodzinka wyglądająca na zadowoloną z życia, mimo iż mają tak obciachowe i co sąsiedzi powiedzo auto.
Przechodzimy do tegorocznych łupów, gdzie na falenickim targu spod miotły (czyt. garażu) wyszła Szara Myszka.
Kwadracik, mmmmm
Ile lat obchodzi się Wszystkich Świętych, tyle te Żuki sprzedają kwiaty przed otwocką nekropolią. I dodać  jeden.
Największe WTEM na czarnych jakie widziałem, ale może niekoniecznie dla Was dlatego nie zostawiałem na koniec. Kto widział równie oryginalne/dziewicze/dziadkowe/nietknięte Discovery, łapka w górę. POWODZENIA.
Do złotego dywanu bardziej by czerń pasowała.
Like it. CorsA ent covpaxy baj Tesko.
Pierwsza codzienna wylęgarnia klasyków - Kerf.
Łódź konkretna, bodaj ze świeżym lakierem.
Druga - Biedra. Niezawodna jak Maluch w biznesie.
Mieszkaniec Otwocka-Śródmieście wpadł wykupić ostatnie znicze. Brązowy pasek odzwierciedleniem nowego spojrzenia na wygląd i zatarcia śladów szpachli&kitu.
Dama. Włoszka. Rasowa Włoszka. Ostra Włoszka. Gorą.... yyyyyy, pragnę. Jeździć!
Scenka rodzajowa.
Mały kontrast na koniec. A Wy czym byście chcieli przywieźć wiązanki i znicze?
I po Świętach. Teraz zaszyć się w chałupie i wymyślać co Wam zaserwować :)

Miejsce: Otwock, Józefów, Wiązowna; Województwo Mazowieckie
Zdjęcia: Michał Bakuła

1947-1981 Citroen H + MiniBonus

$
0
0
Cisnę bekę z tego cudaka. WIEM, nie powinienem, on miał wozić ostrygi i ślimaki do fłąsushih restałrasią i naturallement te skorupiaki dostarczał, gdy klient ostentacyjnie obrażoną miną okazywał swoje niezadowolenie. Ale ludu... Cytryn i Gumiak mogliby otworzyć fabrykę aut! Tu bzik migomatem, poprawić miksometrem, światełka od traktorów Staszka Zaręby (zbieżność nazwisk przypadkowa)  i voila!
Heh. Wiecie, że tak obdarzono to Belmondo francuską miłością, że wyszło ich prawie pół miliona sztuk? Przez 34 lata!
Tak patrzę na front... Widzę widzę, nosorożca widzę. Nieprawdopodobne, że to wytwór producenta bogini DS.
Ciekawi mnie, ile kosztował jako nowy.
Tuż obok drugi członek kampanii reklamowej nowo otwartej restauracji szybkiej obsługi, prężnie wchodzącej na polski (otwocki?) rynek.
Mmm, woziłbym towar. Gdzie sobie kto zażyczy.
Ileż kiedyś dostałem modeli-zabawek Miniaków, i każdy miał właśnie bielutki dach ;)
Tak się u nas przyciąga klientów! Gdy jest dobry PiaR, nawet ślimaki w menu nie przeszkodzą :) (Nie żeby w Jeff'ie były!)

Miejsce: Otwock, Województwo Mazowieckie
Zdjęcia: Michał Bakuła

63 lata Żerańskiej Dumy

$
0
0
Nie pierwszy raz (i według słyszanych prognoz niestety poraz ostatni...) Stowarzyszenie FSOAutoKlub zorganizowało przed bramą Fabryki zlot na cześć kolejnej rocznicy zjechania pierwszej Warszawy. Skąd mój pesymistyczny wstęp, mogący na wejście zniechęcić od czytania? Ano bo z ogromnych hal i magazynów zostały zaledwie gruzy, wywołujące odczucie nędzy wraz z ostatnimi ocalałymi budynkami niewyglądającymi wcale lepiej. Niemniej wczorajsza impreza oferowała niebywałą atrakcję - w Internecie pojawiła się informacja, że do owych zachowanych hal będzie można WEJŚĆ! Informacja obiegła Polskę w tempie elektryzującym. Setki fanów zadeklarowało swoje przybycie z najodleglejszych zakątków kraju, by ten jeden jedyny raz móc obejrzeć to, co do tej pory można było wyłącznie na zdjęciach i filmach - prawdziwe maszyny, taśmę produkcyjną oraz lakiernię (tylko owe pomieszczenia wciąż istnieją w pierwotnym stanie) i odtworzyć sobie cały proces produkcji Polonezów/Fiatów/Warszaw będąc w bliskiej (najbliższej!) kontemplacji z miejscem. Niewiarygodna sprawa, prawda? Każdy fan o tym marzył!
Lecz nie zapominajmy, że żyjemy gdzie żyjemy. Dosłownie kilkanaście godzin przed wydarzeniem na Facebooku pojawił się komunikat, że "wejściówkę" otrzyma zaledwie 200 osób. 200 pierwszych osób, którzy wpiszą się na listę. Prysł czar i nadzieja, a radość wspólnego oglądania fabryki z osobami dzielącymi pasję zamienił się w wyścig szczurów. Nie muszę dodawać, że połowa osób nie odczytała opublikowanej informacji, bo przecież nie ma obowiązku posiadania Facebooka. Przyjechały więc całe rodziny z Lubelszczyzny, Śląska czy Wielkopolski, zastając okropny wiatr z deszczem i dowiadując się, że zwiedzenie fabryki stoi pod znakiem zapytania. Skoro dyrekcja FSO tak obchodzi się z fanami, zamknięcie fabryki wydaje się sprawą oczywistą i wręcz słuszną.
Osobiście ustawiłem się w kolejkę do złudzenia przypominającą tłumy pod mięsnym w latach 80. Tyle ludu nigdy nie widziałem, biorąc pod uwagę beznadziejną pogodę i ilość aut. Cóż poradzić, cała Polska parła w kierunku listy, a ja podziękowałem, gdyż deszcz dał o sobie znać i musiałem się po prostu przejść. Natomiast reszta nie odpuściła, nie chcąc zmarnować setek kilometrów, kosztem (niestety) zdrowia. Niemiłe doświadczenie. Co dyrekcji szkodziło puścić wszystkich? Bali się że powynosimy cegły i wystawimy jako unikatowe z FSO? Śmiać się czy płakać, nie potrafię określić.
Nie widziałem wciąż działającej taśmy produkcyjnej i nie poczułem zaduchu lakierni, lecz poznałem wielu świetnych ludzi i popstrykałem zdjęcia Polskości na parkingu. Aut było niewspółmiernie do ludzi, ale całkiem nieźle, w tym i rarytas. Zatem lećmy.
Akwarium z Józefowa, któremu od lat robiłem zdjęcie. Bez skutku, zawsze siedział facet. Skoro przyjechał, odkupił go miłośnik, Słyszałem że ma trylion modów z epoki, także w mechanice. A nakładki Orciari założył, by zardzewiały drzwi.
I koło niespotykane.
EPIC!
Standard.
Freshtimer's alley.
Przyzwyczajajcie się do innych niż Borewicze na żółtych.
Delegacja z Bielska.
Ileż tych R20 się zachowało... Na palcach ręki liczyć.
Ale i kto by kupił auto dostawcze z ładownością 200 kilo.
I ona miała tu epizod.
Jestę wariatę - najbardziej ze wszystkich lubię Kombi. Z wyglądu!
Bliźniacze Szesnachy.
WAC i WUC z jednej byli fabryki...
WUC po lewej, WAC po prawej. Pierwsza pochodzi z 1952 roku!
To już inna bajka.
Plusy miały świetną paletę kolorów.
Caro też, oferując nawet czarny.
NIE dekielki NIE.
Truck MR86!
Pożądam takich owiewek!
KAU, KIB, SDS... Może u Was są jakieś bekowe tablice?
Lubisz Zachód, dostrzeż jeden niepasujący element.
Nie mógł trafić lepiej z rejestracją.
Ależ odwalony!
Wziąć w czarno-białe i macie giełdę przyfabryczną.
Dlaczego właśnie kombi najbardziej lubię?
Coupe, jak co roku.
Świeżunie nabytki z Mokotowa.
Pod koniec Warszawy ustawiły się pod bramą do zdjęcia.
Jak widać nadal mnóstwo ludzi czeka na chwilę prawdy.
Czas na niekwestionowaną petardę zlotu. Wyglancowana Syrena Laminat zajeżdżająca niczym królowa na lawecie + czarne blaszki z Pragi. Chwilę potem na necie wybuchła seria kłótni i dyskusji, jakoby to miał być prototyp Fiata 125p Coupe. A co ona ma z 125p oprócz tylnych lamp? Nie jedyna z kilkunastu wyprodukowanych, bodaj gnijąca w Miedzeszynie również takowe posiada. I tak niektórzy w to uwierzyli.
Na koniec kilku sąsiednich przyjaciół przybyłych w dobrej woli i pamiętających o rocznicy.
Czesi ruskim do Polski.
Na koniec warto sobie puścić filmik będący miksem archiwalnych materiałów i zdjęć z FSO. Muzyka sprawi, że oglądając przejdą Was dreszcze, mówię Wam. Nie wiadomo czy za rok odbędzie się następny upamiętniający zlot, bo nie przewidzimy ile zostanie z fabryki. Stąd już wolę wprowadzić nastrój przemijania, tak na zaś. Ale życzę fabryce szczęścia i rozwoju, z całego serca.
Goodbye FSO! I hope to meet you soon!

Miejsce: Warszawa Żerań
Zdjęcia: Michał Bakuła

Z Archiwum: Złombolowska Nysa

$
0
0
"Złomboli Ci u nas dostatek, ale i te przyjmiemy jako wróżbę zwycięstwa..." Tak. W ostatnich latach bardzo dużo się pokazało "złomboli" na ulicach, co mnie osobiście cieszy. Przebywając głównie w Warszawie i Otwocku siłą rzeczy tu spotykam najwięcej egzemplarzy. A Ursynów aż od nich kipi. Zatem mamy kolejnego - niebiesko-niebieską Nyskę, która, sądząc po naklejkach, vlepkach, napisach na lakierze, kocha przebywać w Grecji.

Ateny, Akropol... Warszawa, Ursynów... Nysa, Złombol...



Kokpit. O! Taki wiatraczek kiedyś sobie z bratem sprawimy do Felicji.


Miejsce: Warszawa Ursynów
Zdjęcia: Maciej Rosłoniec

Pobliskie Miejsca 2014 - Łuków

$
0
0
Pewnego wieczoru pisząc z moim frendemŁukaszem obaj stwierdziliśmy, że trzeba gdzieś pojechać. Koniecznie, bo zbyt długo tkwimy w domach. A przynajmniej on, bo przecież ja do Siedlec mam kawałek, więc to było dla mnie swego rodzaju ruszenie Czterech Liter. "Zbyt długo" okazało się dwoma tygodniami, bez odwiedzenia żadnego nieznanego dotąd miasta! I ja poczułem zew odkrywczy, wobec tego przytaknąłem na jego propozycję udania się na Lubelszczyznę. Siadłwszy do KMki, dojechałem do Siedlec, by następnie przesiąść się w drugiego kibelka obierającego kurs na Łuków. Dlaczego wybraliśmy to miasto ja Wam nie powiem, co sam nie mam pojęcia. Może bo kiedyś się przejechało po drodze, bo należało swego czasu do siedleckiego, nie wiem. Ale dotarliśmy gdzie mieliśmy dotrzeć, i skuci w czapki i szaliki wyruszyliśmy na miasto.
Pierwsze wrażenia? Denne. Spodziewaliśmy się horrendalnej ilości wszelkiej maści Holcwagenów (z nastawieniem na wiadomo jakie), ale ile ich tam jeździ przerosło nasze oczekiwania. Taka sytuacja - parking pod Lidlem. Patrzysz w lewo - Golf 2 i 3 obok siebie; odwracasz wzrok - Czwórka i Pasek B5; w tył - kombo BeCzwórek. LUDU!! Można się porzygać! Seryjnie, wyszukanie tam Francuza albo Japońca można potraktować jako minichallenge. Jakby było mało, większość ma świeże tablice, mimo niskiej prezencji i ogólnego kiepskiego wrażenia. Jest prestiż - jest. Ma jeździć, nie wyglądać, prawda?
Ech mówimy, załamka. Poświęciliśmy się w mróz na łapanie rarytasów, a tu taka lipa. Ale nie poddajemy się, brniemy dalej. W końcu musiałem podnieść na coś aparat, padło na Golfa Bi-color.
Nie minęło wiele czasu, pojawiło się pierwsze polskie auto. Dziadki wracają sobie z Biedry Wąskim Caro i mają gdzieś Zachód.
Za to pod Kauflandem trafiliśmy na petardę. Chciałoby się krzyczeć, mając przez oczami dziewicze E30. Na czarnych!!!oneone
Okeyy, obniżone i z alu. Dyskretnie znaczy profesjonalnie! Nawiasem mówiąc, kierował nią facet po 60.
Ręce zmarznięte, ale w głowie radocha. W podskokach poprzez centrum łapiemy Pluszaka.
I fresztajmera Janga.
NARESZCIE pierwszy Maluch, ulga po pachy. Nie każdy wymienił siarowego Fiata na niemiecki prestiż.
FL w biedzie na Bis-kołpakach, konserwacja się wylewa. Cieszy nas że się uchował.
Czarne SDB z niskim numerem oznacza rok 1991.
Hyc przez ulicę i kanciasty kształt. Duży Fiat na komisie z rocznika... 1973. Kundel jakich mało, przód i tył z lat 80. Jedyne 5900. KTO URATUJE????
Giallo Ambra, mega lakier.
U siebie w garażu kładę pod koła dywany, ta Beczka sobie sama załatwiła. Zielony.
Za to ten Caro ma GROKI!!! Ratójmy!
A propo, Wąszczaki z Grokami trafiały się mega rzadko.
LLUbię to! Szał ciał!
Łazienkowe uchwyty na zderzakach wygrywają wszystko.
Smutny Kuc. Końcówka SDB to 1993.
Babcia podjechała pod szkołę po wnusia, ale zaparkowała z dystansem. Żeby koledzy nie zauważyli.
Jedyne co tu jest zardzewiałe, to tablica. Poza tym nie Łada, a Żiguli - posiada silnik 1600, który nie występował u nas. A Łada to właśnie nazwa eksportowa samochodu Żiguli.
Zagłówki z tyłu i szyby '98. Nie ogarniam.
To nic w porównaniu z tym, którego niedawno znalazłem w Otwocku. Pokażę niebawem.
LBJ są tablicami z Łukowa po reformie administracyjnej z 1999 roku. Odtąd miasto zaczęło należeć do województwa lubelskiego, a litera w numerze oznacza sam koniec wydawania czarnych tablic w roku 2000.
Okropnie brzydkie to. Wieje mi Citroenem HY, szczerze mówiąc.
Ale w końcu ekstrawagancki Francuz. SDX 6XXX - 1998.
Pod Biedrę zajechało pierwsze Szerokie (i brudne) Caro.
90's everywhere!
To już level hard w tym mieście, taki 300ZX.
I tak siara w choooy - Japoniec.
Wypłynął następny Typ Wąski, najładniejszy ze wszystkich.
Tak gadam że wąski nie wąski, a nie każdy musi wiedzieć co to znaczy. Wąskie Caro bardzo łatwo poznać - wlot na masce oraz węższy rozstaw tylnych kół, aż nienaturalnie. Dopiero w 1993 roku wprowadzili szerszy, bardziej cywilizowany układ.
Manta?
Była raz legenda o dwóch takich co ukradło blendę, a trzeci korzystając założył tablicę. A przynajmniej tak słyszałem.
 Statystycznie 75% Favoritów posiada ten kolor.
Najświeższe spośród widzianych tablic. Pewnie kupił jakiś muody.
Przejdźmy do tego, co w Łukowie najlepsze - PKS. Jak to w dawnym siedleckim, robi robotę i kusi do oblatania wszystkiego z aparatem. Autobusy (przeważają produkcji polskiej) są w świetnym stanie technicznym oraz najzwyczajniej w świecie pięknie wyglądają, jak w Garwolinie, Siedlcach, Mińsku Mazowieckim (chociaż z tym ostatnim jest coraz gorzej). Jednak łukowski tabor posiada niebywałego rarytasa, którego przy dobrych wiatrach można spotkać w zaledwie kilku miastach w Polsce. Sam gdy go ujrzałem, musiałem potem zbierać spod niego szczękę. Ale najpierw klasyka w postaci niezliczonych Hadziewionek i Dziesionek, a także Jelczy.
Nim dojdziemy do punktu kulminacyjnego, krótki przerywnik i kącik czarnych tablic. Przedliftowy Swift na nowych łukowskich z 1999.
Zmodernizowana Cordoba z Lublina.
Klijo Dwa, dość wtedy nowoczesne.
Przyjechała i Warsiawka ASzóstką C4, ustawiwszy się obok poprzednika, jeszcze Setki C4.
OLUdzie, wersja Style.
Czas na dwa pojazdy, które wygrały cały wyjazd, internety, moją mentalność i wszystko, wszystko. W życiu bym nie pomyślał, że w 2014 roku wciąż jeździ... Autosan H9-35! Tą krótką, miejską wersję popularnego autobusu posiadającą drzwi zwane harmonijkami produkowali bardzo krótko, bodajże do końca lat 70. Jego przeznaczeniem miał być wewnętrzny transport w mniejszych miastach, do czego się niebywale nadawał. Jeszcze przed 2010 rokiem te wersje posiadał przewoźnik w Mielcu i tamtejsze były najbardziej znane, lecz o łukowskich nie miałem pojęcia. PKS do dzisiaj posiada aż 6 sztuk na, jak śmiem twierdzić, kilkadziesiąt w całej Polsce. Wszystkie wciąż jeżdżą, niektóre nawet nie uległy modernizacji frontu, co niezmiernie mnie cieszy. Fantastyczny busik, o którego unikatowości mało osób ma pojęcie!
Wszystko oryginalne, nawet zostawili harmonijki!
Ledwo się pozbierałem po tym odkryciu, gdy znowu mój mózg nie wytrzymał. Idąc jednym z osiedli, spośród polepionych Golfów wyłoniła się...
ONA.
Nie nie, to niemożliwe. Syrena na parkingu, stojąca sobie, po prostu. Nie w rękach żadnego miłośnika. W znacznie lepszych - pierwszych.
Ktoś ma ją od nowości i ani śni zmieniać. Naprawy blacharskie wykonuje we własnym zakresie, a z części zapewne mógłby w piwnicy złożyć drugi silnik. Do tego zna auto na wylot, doświadczony ponad 30-letnią eksploatacją. Wymiana mija się z celem.
Wciąż nie mogę się otrząsnąć. Genialny pomnik PRLu, jakby wyjęta stamtąd. Wszystko tu pasuje, nic bym nie zmieniał. Widzicie, takie sytuacje wciąż są na czasie i Syrenę nadal ktoś może używać jako zwyczajne auto do załatwiania spraw na mieście. I NAWET JEJ NIE GARAŻOWAĆ!
Najbardziej mnie zastanawia, jakim cudem nie uległa osiedlowej patologii. Sami nie dowierzają i postanowili jej odpuścić? Wielce prawdopodobne.
Podsumowując: miało być dennie, wyszło mięśnie i momentami szokująco. Coś czuję, że podobnych scen nie uświadczę nigdzie indziej, lecz nie można wątpić. Nawet w nowoczesnym mieście poddającym się modzie na Zachód tkwią relikty dawnej motoryzacji. Wystarczy się wczuć, zgłębić, a same przyjdą bądź do siebie poprowadzą. Zachęcam do takich wypraw :)
Na następną wyprawę obierzemy Sokołów i Węgrów, ostatnie większe skupiska w dawnym siedleckim. Ale już na wiosnę, teraz pod kocyk.

Miejsce: Łuków, Województwo Lubelskie
Zdjęcia: Michał Bakuła

Tymczasowe zawieszenie bloga

$
0
0
Moi drodzy. Oficjalnie muszę ogłosić (bo nieoficjalnie już wiadomo od kilku miesięcy), że tymczasowo zawieszam działalność na blogu. Z powodu braku czasu nie mam kiedy sporządzać bądź co bądź pokaźnych wpisów, a nawet pojedynczy potrafi sporo zająć. Jednak nie oznacza to, że całkowicie rezygnuję z publikacji moich materiałów, które wciąż ulegają powiększeniu. Zapraszam Was na facebookowy profil Pobliskiej Ulicy. Struktura wpisów nie ulegnie zmianie - nadal zobaczycie przeważnie więcej niż jedno zdjęcie plus krótka anegdotka. Tylko gdzie indziej, i może krócej. Ale będzie :)
Serdecznie zapraszam do śledzenia fanpage'a i trzymajcie się cieplutko! Dziękuję innym blogerom i życzę, abyście nie podjęli takiej decyzji jak ja :) Do zobaczenia!


KozieNAJS, czyli kam-bek!

$
0
0
Dawno nie zasiadałem do tworzenia nowego wpisu. Za długo.
Minęło półtora roku działalności wyłącznie facebookowej. Mieliście rację. To nie to samo. Nawet nie powiem dlaczego. Tak już jest.
Zacytuję komentarz jednego z czytelników pod ostatnim, zawieszeniowym postem. "Blog ma duszę". Tak, ma. Tutaj czuję się nieograniczony, mogę Wam pokazać znacznie więcej niż w jednym marnym poście.
Dlatego wracam. Wiem, że na to czekaliście. Naprawdę nie sądziłem, że Pobliska Ulica jest tak chętnie czytanym blogiem. Nie będę ukrywał, mi też brakowało działalności w blogosferze.
Dziękuję Wam za cierpliwość. Opłaci się. Do pokazania jest... Cóż, ogrom materiałów. Dziesiątki miejsc, setki zdjęć. Półtora roku. Ja Cię. Gdzie ja nie byłem. Stopniowo dowiecie się, co gdzie jeździ. Bo o to przecież chodzi. Idea się nie zmienia.
I na tym się skupimy. Na rozległych wpisach, każdy z innego miejsca na mapie Polski. Głównie wschodniej. Ale nie tylko. Cel pozostał ten sam - wyłapać najciekawsze samochody. Najmilej widziane te od pierwszych właścicieli, łapiące się na klasyki, w różnym stanie zachowania. Wszędzie będą wyjątki. Muszą sobie tylko zasłużyć.

Zaczynajmy zatem! Od czego?
Pilotażowy wpis po przerwie poświęcimy Kozienicom. Byłem tam z moim przyjacielem Piotrkiem w styczniu tego roku. Oj, ile było jeszcze śniegu. A plucha że szok. Zaczęły się roztopy, ale nie na dobre. Niewiele brakło, a bym z górki na chodniku w centrum miasta pojechał jak na jabłuszku, Tyle, że bez jabłuszka.
Kozienice mają 18 tysiące mieszkańców. Bardzo typowy wynik niewielkiego miasteczka powiatowego. Rozmiar wręcz idealny do spenetrowania w jeden dzień. Udało się to. Pomogło idealne rozlokowanie blokowisk - tuż obok głównej ulicy, bez niepotrzebnego rozstrzału po granicach miasta. W ten sposób od osiedla do osiedla obskoczyliśmy wszystko. Nie wiem, jak będzie z Dęblinem. Trzy bloki tu, pięć następnych 3 kilometry za torami, więcej nie ma. Tylko rowery. Czekamy na wiosnę.
Cóż, mniejsza. Dzięki sprawnej eksploracji obłowiliśmy się konkretnie. Dużo aut na czarnych blachach i innych ciekawostek. Zobaczcie zresztą sami.

Już w drodze robiło się ciekawie. Aż aparat zaniemógł. Tablica RAL, ale kodu lakieru nie znam.
Ble, Fiesta III. Ale z 1995 roku, czyli wyprodukowana już po premierze czwartej generacji. Inaczej - Fiesta Classic.
Nie myślę o szczelności dachu, nie myślę o szczelności dachu...
Ścierra na osiedlu. Polift nie polift, one wymierają!
Rok temu paręset metrów dalej stała druga, też na RDF. #potwierdzoneinfo
Kozienicki Kuc.
Im bardziej gówniany kolor, tym bardziej pasuje do Żuka.
Szkoda, że tablice po reformie z 1999 roku. Wydane dla pobliskiego Zwolenia.
GSi. Focimy!
O Calibro, zaiste piękna oryginalność Twoja.
Ajj, pierwszowłaścicielskiej Piątki też dawno nie widziałem.
Pięć Five, tak dla zasady.
Pre-Logan.
Zderzak's swap accepted.
Osłonka zimowa obowiązkowa.
Rozsądnie pomalowany. Dobrze to wygląda.
Bój się Boga, nawet ich już nie ma.
Auto w sam raz na sobotni objazd marketów.
MX-6 GE. Może mieć 25 lat. Naprawdę.
Młody. Ale. Wymieńcie, ile takich widzieliście na czarnych blachach.
A GDZIE OWIEWKI
Dobra, kołpaki rekompensują.
Dobra kiełbaska z mojej kanapki, c'nie?
Yugo performance ze zderzakiem biedy.
A toż to bogactwo z końcówki lat 90.
Straszny samochód. Lift nie pomógł. (na zdjęciu przedlift)
#spottedbiedra
Trzynaście miejsc po lewo Kombi, od nowości w jednych rękach. WTL to Kozienice po włączeniu miasta do nowo utworzonego województwa mazowieckiego.
Wyciskałbym.
No nie, nawet tu wyglądają jak większe lifty, nie osobne generacje.
Ostatnie dobre Renault.
Ostatnie ładne Scorpio.
Jeest. DF z obsikanymi halogenami.
Kolor morski, taki kjs bambino
Nie palę.
Rejestrowany w maju 2000 roku.
Jak to mówią "otarł się o czarne".
#sąsiadpozazdrościł
Włoskie. Dlatego się trzyma.
Jedyny wolnostojący Maluch. JEDYNY.
Niby jechał jakiś Elegant, ale to podobno nie Maluch.
Ratuj jak możesz.
Kiepski wóz do gry w chowanego.
Lato, lato, lato czeka...
Będę robił.
Jeden z lepszych radomskich wyróżników.
Przypomina smutnego pieska.
Tak jak mówiłem, tamten był jedynym Maluchem. Ten jest jedynym Elegantem. Nie ja to wymyśliłem.
Droga powrotna przez Warkę = nadrobienie dodatkowych 30 kilometrów. Dla samego niby-Mustanga nie byłoby warto.
Ale każdy wrost cieszy oko.
Minispam Małymi Fiatami, które w Warce trzymają się o wiele lepiej niż w Kozienicach.
Rzeczywiście, ktoś spakował lampy ze zderzaka.
Komu zawadza.
Wareckie osiedla, wciąż po części z widoczną wielką płytą, nie zachęcają do relaksacyjnych spacerków. Coś jednak przyćmi ponurą atmosferę.
Nie zaglądałem.
Weźcie Tego Rumpla.
Halo wehikuł czasu, który mamy rok?


Wylądowaliśmy. Tego mi było trzeba. Obiecuję w miarę regularne wpisy, chociaż nie będą zbyt częste. Ale jak już, to podobnej objętości. Niebawem kolejne Pobliskie Miejsca. Do zobaczenia :)

Miejsce: Kozienice i Warka, woj. mazowieckie.
Autor: Michał Bakuła.
21.01.2017


Viewing all 415 articles
Browse latest View live