Quantcast
Channel: Pobliska Ulica
Viewing all 415 articles
Browse latest View live

Pocztówka z (deszczem smagącej i wichrem wiejącej?) Italii

$
0
0
Buongiorno!
27 kwietnia, Rzym, Jan Paweł. Wiadomo o co chodzi. Tak, postanowiłem uczestniczyć w tychże pięknych uroczystościach kanonizacyjnych, jako że drugiego Papieża Polaka raczej osobiście nie dożyję. Jednak jak to mówią, czekaniem będzie nam dane. I w sumie nie ma co się rozpisywać, bo z pewnością każdy przeżywający to Wydarzenie na miejscu/przed telewizorem/w kościele ma swoje indywidualne refleksje, rozważania, które pragnie zachować wyłącznie dla siebie. Ja zaliczam się do takich, a zresztą tu skupiamy się na czymś innym, verità? :)
Papa Francesco jak zwykle w tempie ekspresowym załatwił sprawę, bez zbędnego owijania. Msza była niewiele dłuższa od Komunijnej w mojej parafii, i dzięki temu miałem pół dnia na zwiedzenie Stolicy Apostolskiej z Rzymem. Jak się można domyśleć, nie robiłem naturalmente wyłącznie zdjęć historycznym budowlom, znanym na całym globie. O nie, prawdziwy fotograf skupia się na wielu potencjalnych obiektach swoich zdjęć, często abstrakcyjnych. Na przykład starych Pand, które jeżdżą dosłownie wszędzie. A jak dużo, to się przekonacie. Nie tylko one...
Wraz postępem postu będę opowiadał o sytuacji motoryzacyjnej w Rzymie, która mnie nieco zadziwiła i załączyła mentalny odruch rozczarowania typu "miało być inaczej". Dlaczego, o tym niedługo. Zatem, Benvenuti a Roma!
Jeszcze nie opuściłem Placu Świętego Piotra, a tu jakiś chcący być ciężarówką sprząta kwiaty. Do tego na tablicach ze Stolicy Apostolskiej. Wybrańcy, służą dla samego Papieża.
Pora wyruszyć na kilkugodzinny obchód miasta, bo późnym wieczorem pora wracać już do pociągu. A czym najlepiej się poruszać po tak dużej metropolii? Metrem, signore, metrem! Już przy wejściu tlooomy Polaków oblegały całe schody, podczas gdy włoskie strażniczki uspokajały ich, krzycząc POWOLY POWOLY! A nie były głupie, bo zachęcane do zmienienia komendy na SZYBCIEJ nie zgodziły się :) Dwie stacje jak w sardynkach i wyszliśmy. Mamy dworzec przy Piazza del Cinquecento (Plac Pięciuset na nasz?), a na nim.... nasz polski Solaris!
Ooo, będzie grubo. Za moment już mam pierwszą 900tkę.
Iiiiii.... Pandę. Ich się naoglądacie :) Stała przy pizzerii, w której się posililiśmy. Pizza blee, jakaś indyjska, gdzie do włoskiej. Ale w końcu 9 euro....
Się rozpadało, ale miasto się samo nie zwiedzi. Kierunek: Bazylika Santa Maria Maggiore, jedna z czterech największych rzymskich obiektów sakralnych. Jest Mini...
 I drugi, znowu z chińskimi kołpakami. Powoli się zaczynam denerwować totalnym brakiem Fiatów 500.
W przeciwieństwie do nich.
Niee, na Piąteczce nie wyżyję się. W sumie gdzie ich nie ma...
No z Fiestą było tylko pojedyncze widzenie.
Nie było świateł, przez które nie przeleciałaby Panda.
Trzeci, wciąż bez 500.
Dobra, oprócz tej.
Dotarliśmy na plac kolejnej Bazyliki, tym razem Laterańskiej. I miła japońska odmiana.
Szczerze, to nie wiem co to za kościółek. Był Cienas, to mają wspólne zdjęcie.
A to tyły wspomnianej Bazyliki.
Właśnie dostała zielone.
Co jest nietypowego na tym zdjęciu?
Kierujemy się w stronę Koloseum, obieramy za trasę małą uliczkę prowadzącą wprost do celu (wprawne oko może nawet ujrzy tam w oddali). I w końcu się doczekałem - 500TKA! Powiem Wam, że przyjechałem z myślą o zrobieniu solidnej galerii tychże pierdzikółek. Tymczasem ogłaszam, że to... jedyny sfotografowany. Widziałem jeszcze drugiego, ale po ciemku. Ludzie, ich tam jest mniej niż u nas Maluchów! Scandalo!
Można się w nim zakochać, bardziej niż w całej Italii.
Zapewne końcówka produkcji, bo już Cytrynki.
Jakoś nie wyobrażam sobie tego autka na kupie zlomu. To nieetyczne, pozbawione klasy, dobrych manier...
Obfociłem niemniej godnie co Bazylikę i ruszam dalej. Znowu realistyczna wizja WSZĘDZIE WIDZĘ PANDY.
Kolejny Miniak. Najbardziej mnie urzekł.
#naczarnych#swag#takistary. Podobnież wydane w 1978 roku.
Mam też odpowiedź, dlaczego tych autek tak dużo jeździ - są spod marki Innocenti, która produkowała we Włoszech Miniaki na podobnej zasadzie jak u nas Maluchy.
Ombrello grazioso, signora.
 Nooo, coś innego. Marbelka.
Tak właściwie, ciekawe wozy się skończyły. Jeszcze gdyby te Pandy były 4x4 albo przedliftowe!
Wystartowała wprost przed Koloseum, a ja prawie wyłapałem kadr. Prawie!
Obeszliśmy Koloseum, Łuk Triumfalny i Forum Romanum, czas siąść do metha na wycieczkę do Bazyliki Św. Pawła. I co nas wita przed nią?
Na podwójnym gazie, kto wie.
Wtedy właśnie widziałem drugą 500, ale robiło się powoli ciemno. Pora zwijać manele i udać się na stację, by oczekiwać na nasze Intercity, które coby nie mówić jest bardzo wygodne. Pod warunkiem, że ma się sypialny wagon :) A przed samymi drzwiami napotkałem niezwykłego kampera, do tego na polskich numerach! Kto uważnie czytał i oglądał, wie że to drugi samochód z Polski, gościnnie odwiedzający Włochy.
Basta. To by było na tyle, chociaż wg mnie nie znalazłem tego mało przez 6 godzin, a ile przy tym zwiedziłem. Niemniej jeszcze wrócę do Rzymu, już nie na wariata :) Jestem ciekaw, gdzie mnie poniesie w te wakacje, choć nie liczę na zagranicę. Dawno nie byłem nad naszym morzem i pora ten fakt nadrobić!
Może dla niektórych przedwcześnie, dla niektórych za późno, ale życzę niezapomnianych i owocnych wakacji i pamiętajcie blogerzy o misji, której wykonywania sami się podjęliście :)
A tymczasem arrivederci, Roma! A presto!

Miejsce: Watykan/Rzym, Włochy
Zdjęcia: Michał Bakuła

1978-1983 Skoda 120 GLS

$
0
0
Dość tych miksów, zapewne stęskniliście się za pojedynczymi, starymi wrzutami. No to jedziemy!
Na dobry początek coś, co obiecałem kiedyś naszemu Ojcu Baldwinowi, jakże spragnionego bardzo popularnych u nas Skód serii 742. Najsampierw polecimy z grubej rury i od razu poczujemy się jak możni posiadacze kilogramów mamony. Pewnie się śmiejecie, co ja plotę. To zwykła stodwudziecha, jeszcze tańsza od Dużego Fiata którą trzeba było dociążać workiem ziemniaków i chronić przed zagotowaniem. Tak, wszystko tak. Ale jak ktoś pozwolił sobie zaszaleć i kupić GLSkę, musiał być szychą. Od tej chwili korzystał z dóbr tej wersji zwanej "Grand de Luxe Super" i cisnął siódme poty z całych 55 koni pod klapą, wypychał kieszenie bocznych drzwi atlasami, słuchał Stanisława Sojki na kasecie jednocześnie dumnym spojrzeniem przeszywając gustowny cyfrowy zegarek. Ach, każdy marzył o komforcie oferowanym przez GLS. Jednak mimo tego wybraniec wciąż musiał dociążać przód, chłodzić motor domowymi sposobami i wąchać spaliny Polonezów przy sprincie spod świateł...
Jednak bogacz uległ urokowi plastikowej i wszechznanej Fabii i co by nie mówić, Lux Komforta porzucił.
A teraz specjaliści: czemu ma tył wersji poliftowej po '83? Jakaś przejściówka czy zwykłe przyblokowe unowocześnienie? W końcu pas tylny to cztery śrubki.

Wakacje się zbliżają, więc częstotliwość postów na pewno wzrośnie. A materiałów się nazbierało :)

Miejsce: Warszawa Gocław
Zdjęcia: Michał Bakuła

1990-1994 Ford Scorpio Mk I

$
0
0
Szczerze powiedziawszy wolę następną wersję Skorpiona - Mk II, czyli tą z bardziej organicznymi kształtami.
A dlaczego?
Ano dla tych kształtów oczywiście.

Choć i Mk I bym nie pogardził.


Miejsce: Warszawa Grochów
Zdjęcia: Maciej Rosłoniec

1981-1986 Renault 18 Turbo

$
0
0
Dzisiaj po francusku. Komfortowo, elegancko, sportowo... JAK?!
Sportowo, mensjer. Na Osiemnastego strzelimy Osiemnastkę. Z tym wozem nie w kij dmuchał, chociaż nie wygląda. Wszystko zdradza tłuste TURBO pieniące się na tylnej klapie. Co oznacza? Gaźnikowy motor 1.6 mający setkę w 10 sekund, szafę zamykając na prawie dwustu. Jakieś pytania?
A na marginesie: jestem ciekaw, czy wraz z wstawieniem mocniejszego silnika inżynierowie w większym stopniu zmodyfikowali zawieszenie. Bujające, kołyszące, ulgę dające - tak charakterystyczne dla Francuzów. I które bardzo kochamy, my śmiertelnicy o czerwonym polu na obrotomierzu nic nie wiedzący.
Alumki są kwintesencją dobrego smaku zachodnich producentów. Chociaż Włosi nie odstają, spójrzcie na felgi Fiata Ritmo. Leniwych niedługo wyręczę jakimś egzemplarzem :)

Miejsce: Warszawa Bielany
Zdjęcia: Michał Bakuła

1979-1983 Volkswagen Jetta Mk.I

$
0
0
Nie pamiętam, kiedy widziałem pierwszą Jettę w normalnym ruchu. Czasami przyjeżdżają na zloty... i koniec. Wymarły. Dacie wiarę, że Chińczycy tłukli ją do 1999 roku? Ale nie są sami, bo w RPA produkcję Golfa I (zwanego jako CitiGolf) skończono w 2009 roku. Jednak z klasyka mało mu zostało, a stał się Skodą Fabią w starej budzie. Coś jak legendarny Ogórek, produkowany do końca 2013 roku w Brazylii pod nazwą Kombi.

Miejsce: Warszawa Grochów
Zdjęcia: Michał Bakuła

1976-1980 FSR Tarpan 233

$
0
0
Wygląda gorzej niż trzy czwarte populacji Żuków męczonych na bazarach, co nie przeszkadza w zlotowaniu się. Widziałem go dwa lata temu na Gwiaździstym, jednak po zlikwidowaniu tejże imprezy osiadł tutaj. Czyżby nie chcieli go nigdzie indziej? A Nity to od czego są? :)
Może i prezencją nie grzeszy, jednak co by nie mówić to jeden z najstarszych Tarpanów. Wyróżnia go przód, który NAPRAWDĘ zaprojektowano w Fabryce Samochodów Rolniczych. Chyba po nadgodzinach przy totalnej presji od strony rynku. Miał wyjść polski Ford F-150, skończyło się na koglu moglu zasobów magazynowych. Później go poprawili, chociaż można to ująć w cudzysłów.
Mówcie mi per Pan, a nie się śmiejecie.

Miejsce: Warszawa Bielany
Zdjęcia: Michał Bakuła

1980-1986 Ford Escort Mk.III Ghia

$
0
0
A to Ci fart. Widzisz niby zwykłego Esa, ale coś w nim jakoś więcej chromu i innych dupereli. Wszystko wyjaśnia słynne, pochyłe Ghia z tyłu, od lat wykorzystywane przez Forda jako wyznacznik wyższego standardu wyposażenia. Z zewnątrz auto odróżnia się od odmian dla plebsu, a chromowane wstawki dodają splendoru. Ktoś jednak poddał się, przytłoczony obowiązkową pielęgnacją tychże błyszczących akcentów, i wystawił Forda pod drzewo będące kryjówką gołębi. Te ze snajperską precyzją obdarowały go białymi niespodziankami zawierającymi substancje żrące, i historia się w tym momencie urywa. Nie chcę nic mówić, ale ptasie guano na pewno nie zadziała jako warstwa konserwująca i jako żywioł przyniesie katastrofalne skutki śmierdzącej pożogi...
Dekieleczki, obrysóweczki, listeweczki... czy tylko ja się jaram?
Ż Niemiecz szciongany. Albo sami przysłali.
Czy Brygada Snajperska odpuści? Tego dowiemy się...
Kiedyś.

Miejsce: Warszawa Ursynów
Zdjęcia: Michał Bakuła

1978-1982 Fiat Ritmo Mk.I

$
0
0
Przepadam za tym modelem, zaraz po Maluchu, Fiacie 500, Cinquecento Sporting, włoskim 125, Multipli, Seju Schumacherze, polskim 132p i Regacie.
Hehe, żarcik kosmonaucik. Nie no, lubię ritmo które wytwarza moje serce na widok tegoż kompaktowego Fiata. Dizajn nie do podrobienia i felgi będące ewenementem w skali światowej, a to wszystko jako wisienka przy masie silników i praktycznym nadwoziu. Ideał? Cóż, ma zalety Golfa, a przy tym zwyczajnie się wyróżnia.
Jaka szkoda, że ich u nas mało. A były plany i możliwości na produkcję Ritmo w FSO, skończone wiadomo czym. Typowe dla tamtych lat (a bo tylko z nim nie wyszło?), i prawdopodobnie ominął nas wielki hit.
Mniam, mlask. Wszystko takie niekonwencjonalne. Klamki, grill, felgi, światła, czerwony pasek ala '90s...
Widzieliście ładną sztukę, tymczasem mam w zanadrzu drugą, w zupełnie innym środowisku. Dosłownie obok mnie, na tajemniczym podwórku... Premiera wkrótce.

Miejsce: Warszawa Bemowo
Zdjęcia: Michał Bakuła

1966-1971 Volkswagen Beetle 1300

$
0
0
Już sam nie wiem, czy go pokazywałem. A mniejsza.
Dwa lata temu pokaźnie zarastał na tyłach zapyziałej kamienicy i robiąc niedawnym czasem rowerowy cruising po Falenicy postanowiłem nielegalnie wbić na teren, by odnotować postępy w procesie Garbatej degradacji. Tu miłe zaskoczenie - wóz zmienił miejsce postoju, a przy tym widać że jeździ! No no, ktoś  się ulitował nad coby nie mówić prężnym klasykiem. Ale wiele tym nie przejedzie bez niechybnej interwencji migomatu...
Tym razem trafiłem przedział rocznikowy? 1966 to wprowadzenie 1300, 1971 modernizacja tyłu. Prawda?
<spodu nie wykryto>
Niech jeździ, byle nie daleko. Dla bezpieczeństwa.

Miejsce: Warszawa Wawer
Zdjęcia: Michał Bakuła

Relacja z I Otwockiego Zlotu Klasyków

$
0
0
Tak. Dzisiaj, w dniu 28 czerwca 2014 roku miało miejsce epokowe wydarzenie. Odbył się pierwszy zlot otwockich klasyków zorganizowany przez Auto-service Jasna 2c w Świdrze.

Pomimo niesprzyjającej aury pogodowej oraz prognoz na zlocie zjawiło się około 25-30 aut, co jak na pierwszy raz jest moim zdaniem świetnym wynikiem. Odwiedziła nas ekipa z Garwolina (Oldtimery Garwolin) - Golf I, Romet Chart za co mocno dziękujemy. Byli też ludzie z Open TravelersEko Patrolu Karczew oraz Bulik z józefowskiej restauracji Wino na Widelcu. Frekwencja zatem dopisała. Imprezę popsuł lekko deszcz, który spowodował, że wielu właścicieli aut opuściło wcześniej niż zamierzało zlot. Jednak i po deszczu było co oglądać.

Poniżej parę zdjęć z imprezy - więcej szukajcie wkrótce na Pobliskiej bądź też na profilu Otwockich Klasyków.


Grillujemy.

Pozujemy do zdjęć.

Przewozimy na pace.

Rzucamy tym co jest na pace.

Nagradzamy.

Idziemy dalej.


Próbujemy odpalić silnik.

O, może tu coś trzeba poprawić?

Czy to działa, czy nie działa?

No, w końcu! Udało się. To jedziemy.

Hop!





A tak to wyglądało oczami ludzi z Otwockich Klasyków (klik do posta).


Czy będą kolejne otwockie zloty? 
Też pytanie. Jak najbardziej.

Czy będziemy i my na nich?
Taki mamy zamiar. Zapraszamy i Was.

Miejsce: Otwock-Świder, Województwo Mazowieckie
Zdjęcia: Maciej Rosłoniec

I Zlot "Otwockie Klasyki & Jasna 2c" - suplement

$
0
0
Wieczór dobry.
W sumie to wszystko wiecie, Maciek Wam wyłożył wszystko na maskę. Ja tylko chciałem wygłosić krótką kwestię, jako że byłem poniekąd współorganizatorem tegoż przedsięwzięcia, chociaż moja działalność nie umywa się do tego, co przygotował dla nas warsztat przy ulicy Jasnej 2c.
Bardzo chciałem podziękować Szefostwu, tj. Mateuszowi & Ojcowi za wyborne przygotowanie imprezy, zapewnienie cateringu oraz uatrakcyjnienie programu zlotu w różne konkurencje i nagrody, dzięki czemu nikt nie mógł się nudzić, a miło wspominać. Naprawdę dobra robota chłopaki. Liczymy na może jeszcze jakąś współpracę w tym roku :)
Dziękować mógłbym wielu osobom, aż ułożyłbym litanię. Na stronie Otwockich Klasyków już to uczyniłem, także nie będę się powtarzał.
Zatem łapcie to czego oczekujecie, czyli pełnej galerii złożonej z kilku fotorelacji naocznych świadków. Byli to: Współwłaściciel warsztatu i Organizator Zlotu Mateusz, drugi Prezes Otwockich Klasyków Michał, oraz Łukasz będący miłym gościem na zlocie.
Na początek zdjęcia pojedyńczych aut, ewentualnie kilku. Tu Pasek Łukasza z Preludką.
Skodzina tak jeżdżąca z kartką dosyć długo.
Do wojska szedłbym.
Tu tym bardziej.
Kiedyś doczekamy czasów, gdy Golfy Dwójki wyginą tak drastycznie jak Maluchy.
DF '74 Michała. Miałem okazję mocno się wczuć w pasażera tylnej kanapy :)
Przyjechały dwa, identyczne.
Schabicho się nada.
Tadzik, tak go zwą.
A tu Garb bez Garba. Przyjechał nim Radek.
Kontraścik gleby z megaprześwitem.
Brygada Nie Do Zatrzymania, czyli Open Travelers.
Podobno wrastała, jak twierdzi Art. Ruszyła się :)
O, ten drugi. Dobra, kolor nieco inny.
Przyjechać, pokazać się, zareklamować knajpę. Same plusy!
Kumpel Tadzika z podwórka.
Oto wóz Oganizatorów - Ford Ranchero z V8. Miłośnicy amerykanizmu właśnie chłoną go oczami.
Rozstrzał Meśków był spory.
Alle, co to za zlot bez Malucha/ów. Ten z tymczasowymi należy do Marcina, a rocznik 1976.
Niemiecki konkurent też zareprezentował swój kraj. Nieistniejący, ale mniejsza.
Drugie pomykadło Ekipy z Jasnej i zupełne przeciwieństwo Ranchero.
Tym zaś jeździ Prezes Marciniak, a jego mody zdobyły uznanie na internetach.
Garbus od przodu.
Dla bikerów też znalazł się miniraj, bowiem nie zabrakło jednośladów. Tu arsenał Mateusza.
Co kto woli. Może polski generator dwóch koni mechanicznych, przedwojenne BMW?
Wierny rumak Bartka, który u nas zareprezentował Oldtimery Garwolin.
Mateusz wyczynia w centrum cuda, w każdy weekend pełna zguba
Tu bardziej hardcorowo.
Czy tylko motocykl jest jednośladem? NIE! Kto więc zabroni przyjechać zabytkowym Flamingiem? Jakby nie patrzeć te rowerki mają coraz więcej maniaków, w tym mnie.
Dobrze. Tak to ogólnie wyglądało, nieźle jak na pierwszy raz.
Zatem dobrnęliśmy do końca. To nie wszystkie zdjęcia bo wybrałem najciekawsze, resztę możecie znaleźć na facebookowym profilu Warsztatu oraz na Otwockich Klasykach :)
Następne spotkanie z Jasną 2c planujemy na jesieni, a wcześniej ja z Prezesem Marciniakiem sami spróbujemy sklecić coś bardziej w deseń spotu niż zlotu. I już gorąco zapraszamy, nie tylko gości z powiatu otwockiego!

Miejsce: Otwock-Świder
Zdjęcia: Michał Marciniak, Mateusz Czajka, Łukasz Lutoborski

1976-1981 Honda Accord I Hatchback + Niewiadów n126

$
0
0
Ten zestaw jest jak dobra wróżka. Jego pojawienie się na warszawskim Rondzie Waszyngtona sygnalizuje tym, że na Stadionie Narodowym odbywa się jakaś impreza, niekoniecznie wielkiego rozmachu. A że koczuje tam dosyć często, Basen zdaje się tętnić życiem. Miłym zaskoczeniem było również pojawienie się Hondy (już bez przyczepy) na środowym spocie Youngtimer Warsaw. Okazało się nawet, że podróżuje nią facet koło 60tki, a patrząc na tablice przyjeżdża do stolicy z podlaskiego Grajewa :)
Jeszcze ogólny komentarz odnośnie pierwszego Accorda: współczesny Civic jest sporo dłuższy, nawet w hatchbacku. I pomyśleć, że klasyczny Civic mierzył mniej więcej tyle co Fiat Panda A.D 2003...
Czy za 50 lat będzie można po ludzku zaparkować, gdy postęp w powiększaniu gabarytów nie upadnie? A może sytuacja stanie się analogiczna do ewolucji telefonów komórkowych - pierwsze były duże, by po kilkunastu latach mieścić się do kieszoneczki, podczas gdy obecne smartfony wracają do pierwotnych rozmiarów. Wracając do meritum: Im starszy samochód, tym mniejszy, by z czasem urosnąć. Według zasady tworzenia paraboli, przyszłe samochody powinny stawać się coraz poręczniejsze i wrócić do pierwowzoru.
Czy tak będzie? Okaże się.
Z Niewiadówką zrobiło się jakoś wakacyjnie. Ja od jutra zaczynam intensywny maraton po Polsce. Najpierw Łódź, w niedzielę do Olecka, a następny tydzień ponownie do Jeleniej Góry. Trzymajcie kciuki, bym nazbierał tam nieco materiałów na osobny miks :)
I uwaga na słońce, by nie wypaliło Wam lakieru, który tak pieczołowicie pieścicie szmatką!

Miejsce: Warszawa Praga Południe
Zdjęcia: Michał Bakuła

Mikroogłoszonko

$
0
0
Dobry. Ja tylko na moment, by się nieco wykaraskać z kłębiącej się nade mną plagi egipskiej za nieuwławszczanie wpisów na blogu. Jak zapewne wiecie, mamy wakacje, czyli czas wyjazdów, stąd moja niesubordynacja. Wczoraj na Mazurach, dzisiaj Dolny Śląsk zahaczając o Centrum z Morzem w planach i te sprawy. Za to przepraszam i jednocześnie proszę o cierpliwość, bowiem zostanie to wynagrodzone. Czekają na Was syte materiały z trzech pięknych polskich miast, gdzie obłowiłem się po włosy. Więcej nie mówię, bo zaraz mi net przerwie w mojej samotni.
Aloha i nie puszczajcie aparatu. Wracam za tydzień i się zacznie :)

Peesik: Inspiracją tytułu postu było powiedzenie mojego byłego profesora od fizyki, który zadanie o krótkiej, jednozdaniowej treści nazywał MIKROZADANKO.

Pobliskie Miasta 2014, Część I - Miasto Uć

$
0
0
Dobry wie... noc!
Tak, już po północy, chociaż i tak odczytacie to rano. Jam już wrócił na nasze kochane i PŁASKIE Mazowsze, co mnie niezmiernie cieszy. Do tej pory zastanawiam się, jak można na codzień żyć kilkaset metrów nad poziomem morza, gdzie żeby dojście z furtki do drzwi wiąże się z pokonaniem wzniesienia prawie o kącie prostym? Takież wioski osadzone w Sudetach bądź Beskidach są niezwykle urokliwe, jednakże mieszkaniem bym pogardził. Ale przecież jam jest wygodnicki podwarszawiak i nie przywykłem, podczas gdy moja ciocia z Jeleniej Góry zastanawia się, jak można żyć na czymś płaskim, bez wzniesień.
To ja już nie wnikam, tylko bez wykonywania czynności włókienniczych przechodzę do konkretów.
Moja nieobecność spowodowana była trzema wyjazdami do różnych części Polski, a właściwie jej krańców wraz z Centrum, ale to już wiecie. Najpierw dotarłem do Łodzi, by następnego dnia udać się na praktyki do położonego na Warmii Olecka i porządnie potem odpocząć w Jeleniej Górze. Z każdego rejonu przywiozłem syte fotografie, z których przygotuję trzy oddzielne wpisy, każdy o innym mieście. Zgodnie z kolejnością, pierwsza będzie Łódź. I kilka słów o niej oraz o jak się tam znalazłem.
Właściwie, Centralne Miasto było w pewnym sensie moim obiektem tranzytowym, by dostać się do położonej 50 kilometrów za nią Rossoszycy. Tam paczka ludzi z mojego ulubionego forum motoryzacyjnego zorganizowała zlocik mający na celu zapoznanie się na żywo z osobami, z którymi się na codzień konwersowało przez internet. Po drodze z Miasta Uć zabrałem dobrego znajomego Mateusza, również użytkownika wspomnianego forum, który będąc łodzianinem z krwi i kości wyprowadził mnie na wylotówkę, pokazując po drodze największe smaczki Krainy Czarnych Tablic. I tak oto niby po drodze uzbierało się kilka fotek, będących ułamkiem dziesiętnym jednego procenta ogólnej populacji klasyków. Według moich nieoficjalnych obliczeń, średni czas potrzebny na zwiedzenie Miasta Uć pozwalający na osiągnięcie poziomu zadowalającego w kwestii posiadania dowodów rzeczowych czytaj zdjęć, wynosi około dziesięciu dni roboczych + nadgodziny, doliczając weekendy. Ale jak wiadomo, wyniki są iście szacunkowe, biorące pod uwagę moje możliwości szybkiego poruszania się i posługiwania aparatem.
No dobrze, dość pitagorasowania, bo Wy i tak czekacie na jedno :)
Od razu po zgarnięciu Mateusza przed nas znienacka wyskoczyła Skodovka serii 742, która niestety kilkaset metrów dalej odmówiła posłuszeństwa. Sytuację ująłem w krótkiej rymowance:
Pędził dziadzio wylotówką
Front przeciążając lodówką,
By przed sygnalizatorem
Ruchu zacząć być oporem.
SękZet: Zjedzony Ził Zarósł Zielonym Złem.
Mateusz nie omieszkał pochwalić się swoim Małym Szczęściem, będący jednocześnie pamiątką rodzinną czekającą na odświeżenie.
A gdzieś obok biały Elegant. Śmiało mogę ogłosić, że takowe z 1994 roku można uznawać za rarytasy porównywalne do Happy Endów.
Słynna maksyma mówi, że jak chcesz zgnić auto, musisz zaprowadzić je do Łodzi. Wtedy panujące tam warunki meteorologiczne wspierane korzystnym mikroklimatem i rozwojem fauny perfekcyjnie zabiorą się za postawione wyzwanie z gwarancją profesjonalizmu. A dlaczego akurat w tej części kraju dzieją się takie cuda? I mamy kolejną nierozwiązywalną zagadkę.
Niemniej bluesa poczuł właściciel Poloneza Borewicza z roku 1979 i jednocześnie mieszkaniec podwarszawskiego Piastowa. Będąc w rozterce gdzie będzie najbezpieczniejszy jego samochód, wybrał parking strzeżony w Łodzi. Ale przecież 15 lat temu jeszcze nie udowodniono niszczycielskiej i jednocześnie niewyjaśnionej siły wspomagającej proces rdzewienia na zaparkowanych tam pojazdach.
Wybitą szybę, urwany zderzak i inne czynniki stwierdzające zagracenie pospolite można zaliczyć do  antropogenicznych.
Mech się odradza, a lasy płoną.
Tak samo porastające słomą Volvo 164. Kto tam zwróci na nie uwagę...
Nie zapominajmy, gdzie jesteśmy.
Stoi pod chmurką, a stan lepszy od wielu nuffek.
Taka sytuacja, a jakże typowa.
Fiat z końcówki swych lat pobocze zajmuje, drogi nie blokuje.
Pewnie kiedyś był taksówką.
Ale w Łodzi były przecież zielone!
Kącik Miłośników Komunikacji: Volva B10L, dwa z wielu na czarnych taflach.
I być może jeden z cenniejszych wozów w całej Łodzi. Niby zwykły MR76 które jeszcze idzie znaleźć, ale nieczęsto znajduje się samochód mający ORYGINALNE pierwsze tablice z danego miasta. LDA zostało wydane w 1976 roku i jednocześnie zapoczątkowuje całą serię rozpoczynającą się na LD (dla przykładu wcześniejszy Maluch miał LDE, czyli ok. 1983 rok). Łódzcy wysłannicy są zgodni - tablica z Fiata nie jest powtórką i obecnie stanowi najniższy znany łódzki numer.
Ja nieskromnie się chwaląc również znalazłem Dużego Fiata na pierwszych warszawskich, czyli WAA, ale o nim jeszcze poczytacie.
Zasmucę Was, ale koniec. Jak mówiłem, wszystkie zdjęcia były robione w biegu i w drodze na Rosso, także wiele się nie uzbierało. Jednak miasto ma swój urok, nie do podrobienia przez żadne miejsce w Polsce. Na pewno jeszcze zawitam, aczkolwiek będę musiał uważać na samochód, by tamtejszy klimat nie podziałał negatywnie na jego stan blacharski :)
Tymczasem już szykuję relację z Bieguna Zimna. Ale w międzyczasie strzelę kilka krótkich wpisów.
Do miłego :)

Miejsce: Łódź, Województwo Łódzkie
Zdjęcia: Michał Bakuła

1980 Polski Fiat 126p ST

$
0
0
Historia spotkania przeze mnie tego Malucha jest nieco nietypowa, dlatego cofnijmy się rok wstecz...
Moi dwaj kompanie z Mińska Mazowieckiego podczas przejażdżki rowerowej dostrzegają na jednej z działeczek żółtego Malucha z chromowanymi zderzakami. Czem prędzej zrobili zdjęcia, nawiązali wymianę zdań z właścicielem, po czym pośpiesznie udali się do najbliższego miejsca z dostępną siecią elektryczną, by natychmiast wysłać mi prostokątne dowody na poparcie widoku przed chwilą widzianego. Oczy wytrzeszczywszy, oddech wypuściwszy, ręce na głowę założywszy dostrzegłem śliczne, plastikowe, czarne otwockie tablice WSA, czyli samiutki początek wydawania! Mało tego, nie miałem go w swoich zbiorach, a wydawać się mogło że miasto obleciałem na stodwa. Ha, właśnie. Oprócz przyblokowych garaży...
Kilka dni temu kumpel pracujący przy jednym z takowych kompleksów garażowych dał mi cynk, że widział wypchniętego żółtego Malucha i właściciela czytającego obok niego gazetkę. Ze swojej uprzejmości, jak i obywatelskiego obowiązku, zrobił wybitnie szpiegowskie zdjęcie. Poznałem delikwenta - TO TEN! Po roku niepewności w końcu dowiedziałem się, gdzie go znaleźć. I dzisiaj, dzięki uprzejmości tamtegoż przyjaciela-informatora imieniem Mateusz, po upewnieniu się że faktycznie Pan wyprowadził Fiata przed garaż, wybrałem się na pogawędkę :)
To co zobaczyłem, długo nie zapomnę. Blask bił z jego 34-letnich blach, a wyprowadzone przed garażyk rowery przeniosły mnie w czasie. Pan Właściciel siedział sobie na stołeczku, czytając instrukcję użytkowania podkaszarki spod Pomarańczowej Marki. Bardzo chętnie wdał się w rozmowę na temat swojego samochodu, opowiadając że faktycznie jeździ co jakiś czas na działeczkę pod Mińsk, a do bardziej lokalnego transportu używa pojazdu napędzanego własnymi mięśniami, stąd całkowity przebieg Malucha wynosi zaledwie 27 tysięcy kilometrów. I to pięknie widać na karoserii nie mającej ani jednej wgniotki czy ingerencji współczesnych sprzętów lakierujących. Po prostu - ten 126p jest ORYGINALNY, całkowicie. Pan nawet nie posiada zbyt wielu części do niego, bowiem jeszcze nigdy nie było mu nic potrzebne, a Maluch nie zamierza się jeszcze o nie prosić. Podczas konwersacji jedynie zapytał mnie, czy mam jakieś chlapacze, najlepiej lewy tylny (wysokie krawężniki robią swoje, przez co się podarł). Tak się złożyło, że posiadałem ok. 10 sztuk i podarowałem mu dwa najładniejsze, jeszcze nigdy nie zakładane. Ucieszony Pan chciał mi wcisnąć pieniądze, lecz spotykając się z moją odmową ruszył do garażu, przeszukując szuflady i pudła chcąc znaleźć coś w ramach podziękowania. Chwilę potem wyciągnął książkę w zielonej chroniącej okładce, którą okazała się być Naprawa samochodów Polski Fiat 126p i widząc mój entuzjazm (dokładnie takiej mi brakuje w kolekcji), bez zastanowienia mi ją podarował. Tym oto sposobem każdy był zadowolony :)
Zapytałem o możliwość zrobienia zdjęcia, jednakże nie chciałem robić wielkiej sesji i cyknąłem trzy, moim zdaniem wystarczające fotki. Stanu samochodu nigdy całkowicie nie oddadzą, trzeba to zobaczyć osobiście.
I tak upłynęło czwartkowe popołudnie. Na długiej rozmowie oraz nietypowej transakcji. Dziękuję Panu Imienia Niewiadomego (jakoś tak wyszło) za pokazanie Fiacika, przy którym wszystkie odmalowane i przepolerowane sztuki chowają się po kątach. W nim wszystko jest fabryczne, bez niczyjej ingerencji. To się bardzo ceni, a przy dzisiejszych realiach jest prawie niespotykane.
Wyrazy wdzięczności również kieruję do Mateusza, który podzielił się ze mną tym co widział i pomógł zaaranżować spotkanie. Bez niego do tej pory bym był w ciemnym czymś, jeśli chodzi odnalezienie widzianego w sąsiednim powiecie Malucha :)
Oprócz niezwykłego przeżycia, mam kolejnego otwockiego klasyka do odnotowania. Od tej pory częściej będę zachodził na garaże :)

Miejsce: Otwock, Województwo Mazowieckie
Zdjęcia: Michał Bakuła

1962-1970 Gaz-21 Wołga III Series

$
0
0
Od samego zarania, czyli od 20 lat odkąd wybudowano główny kościół w mojej parafii, pod koniec czerwca obchodzone jest Święto Odpustu. Nigdy nie było organizowane z wielką pompą, chociaż gdy przyszedł nowy ksiądz zaczęło się to przeobrażać w coś podobnego do festynu. Ale zabytkowe auto jako jedną z atrakcji widziałem pierwszy raz i ksiądz mnie nieco zaskoczył swoim pomysłem. Mógł szepnąć coś tam, a bym załatwił reprezentantów kilku europejskich krajów :)
Wołgę otaczały rzesze gapiów w każdym przedziale wiekowym. Kto chciał, mógł rozsiąść się na tylnej (lub przedniej!) kanapie i poczuć luksus lat 60.

Miejsce: Otwock-Mlądz, Województwo Mazowieckie
Zdjęcia: Michał Bakuła

Mini-Miks ze Starówki

$
0
0
Starówka Warszawy ma klimat. To tutaj bije najmocniej serce Warszawy, to tutaj czuć duszę tego miasta. Tutaj też, dzień w dzień, obecna jest wielka zgraja turystów z różnych krańców świata - z Japonii, Hiszpanii, Portugalii, Włoch, Francji... Jednak są też takie uliczki, gdzie mało który "zagraniczniak" się zapuszcza. Gdzie można znaleźć wytchnienie od codziennego zabiegania, i gdzie można odetchnąć pełną piersią oraz złapać wraz z wdechem atmosferę Starej Warszawy. Wędrując po staromiejskim bruku i zaglądając w dziedzińce kamieniczek można też znaleźć skarby dawnej motoryzacji.

Naszą krótką podróż zaczynamy na Podwalu. I co to tam się nam wyłania z bramy na powitanie?

 Podejdźmy bliżej. O-o. Coś rzeczywiście starego i klasycznego.

Czyżbyśmy przenieśli się na Kubę? Czy to już Hawana, czy jeszcze Warszawa?

To Barkas Hainichen. Internet podpowiada, że to Barkas V 901/2 Pritschenwagen z lat 1954-1961.
Wóz restauracyjny. Pełen beczek na naczepie. Ciekawe, czy beczki też pełne.

Pytanie: Co to za tablica? Ktoś wie?

Czyżby Dobry Wojak Szwejk? :)

Zmierzamy do wyjścia. Jeszcze ostatnie spojrzenie na ganek.

O! Dorożka! To się nazywa Pobliski Klasyk.

Warto zaznaczyć, że Warszawa była pierwszym miastem w ogóle, gdzie wprowadzono do użytku dorożki, a sam termin eksportowano również za granicą. A działo się to w pod koniec XVIII wieku. I tak na przykład w Berlinie, który podpatrzył Warszawę i wprowadził te pojazdy i u siebie (dopiero w 1814 roku), nazywano je mianem "die Droschke". Trzecim ośrodkiem miejskim był Londyn. Jak pisał "Kurier Warszawski" w 1823 roku: 

"Dorożki na sposób warszawski upowszechniają się i za granicą (...); są bardzo w modzie, zwłaszcza że wiele mniej kosztują niż używane fiakry"

OK, idziemy dalej. Opuszczamy Podwale...

...i oto co widzimy. No tak, w porównaniu z poprzednimi znaleziskami to nic wielkiego, ale któżby nie chciał mieć Trabanta? Nic się nie zepsuje, zero korozji, bo plastik, no i jest styl. Sam bym sobie takiego sprawił.

Z bramy też ładnie i schludnie wygląda.

Naklejki.

 Zobaczmy co następne na nas czeka.

Merc. W123. Piękny, na żółtych blachach, w chromie i w pięknym otoczeniu.

 Elegancka biel.


Kawałek dalej widzimy Porsche 911. 911T. No, chyba się szykuje ślub. 
Ślub w modnym i gustownym wydaniu. Młoda Para ma z pewnością dobry smak.

I tak kończymy nasz krótki spacer po Starówce w poszukiwaniu Automobili z dawnych lat. 
Kolejne wędrówki w te rejony już wkrótce.


Miejsce: Starówka Warszawy
Zdjęcia: Maciej Rosłoniec

Pobliskie Miasta 2014, część II - Olecko

$
0
0
Dobryś w ten upalny wieczór!
Temperatura przekraczająca nawet typowe letnie wskazania sprawia, że wieczorami dosłownie zdycham i nie mogę złapać weny do wpisu. A wiadomo, wtedy nadejdzie klęska i stracę czytelników. Nie chcę tego.
Zatem nie traćmy czasu, rozsiądźmy się i zaparzmy herbatkę, bowiem zdjęć dzisiaj będzie hmm... w nadwyżce. Chyba w żadnym miksie nie zawarłem ich w liczbie zbliżającej się do setki, także podwyższam poprzeczkę na własne żądanie. Ale bez obaw, z Jeleniej Góry będzie jeszcze więcej. (W co ja się pakuje!)
Miejsce, które bierzemy dzisiaj na tapetę, to położone w Krainie Wielki Jezior Mazurskich Olecko. Udałem się tam nieprzypadkowo, gdyż jako student geografii musiałem odbyć praktyki terenowe. Zważywszy na piękne walory przyrody, urozmaiconą rzeźbę powstałą w wyniku działalności lodowca, innegeograficzneczynnikiktóryminiebędęzanudzał, znalazłem się właśnie tutaj. Cóż, praktyki jednym, zwiedzanie drugim, dlatego do bagażnika zapakowałem polski rower marki Romet Wigry 5, by wieczorami mieć czym zwiedzać miasto (czyli jak my to rozumiemy, zwyczajnie porobić foty gratom). Mój pobyt trwał raptem tydzień, lecz zważywszy na zapierdziel w internacie i latanie po polu z GPSem na poznanie motoryzacyjnej topografii Olecka poświęciłem trzy późne popołudnia. Według mnie efekty są niezłe, zresztą przekonajcie się sami. Dajmy się porwać jeziornej bryzie i mając przed oczami chwiejące się tataraki, zapraszam do obejrzenia.
Co to za Pekaes bez Hadziewiony i Dziesiony.
Całe życie na zapleczu. Lichy fach, ale z tego żyje.
Być jak Rocky. Daihatsu Rocky.
Olecko to miasto Golfów. Potem zobaczycie dlaczego.
Czepka light version.
Miała warszawskie WIK.
Halogenów tak dużo. Good.
Robota teamu C&G.
MY SPRZEDADZO RZUKA PAKOWNY JAK STAR OSZCZENDNY BEZ MIAR. BENDZIE PAN ZADOWOLONY
Temu nie dane było zwiększenie ładowności. Zostaje reklama.
PRZERYWNIK. Oblećmy migusiem oleckie Maluchy.
Sprawdź swoją zdolność poprawnej interpretacji i na podstawie obrazka odgadnij przeznaczenie Malucha.
Łakome pokrowce.
KUCHNIA POLSKA bardziej pasuje.
Pre '85, beżowe wnętrze. Co z tego.
Udał się nad jezioro. Jak co lato, niezmiennie od ćwierćwiecza.
Codziennie pod sądem. Jak jeździ prokurator, ciekawe czy mocno przejmuje się pogróżkami typu "zniszczę twoje auto".
Tymczasem w centrum.
DOBRZE SCHOWANY MÓWILI NIKT NIE WYNIUCHA MÓWILI
Każdego dnia widziałem go w ruchu.
NATURAL GLEBA YOLO SWAG
Kratka ala Golf GTI.
PO PRZERYWNIKU. Koneser zbiera żniwa.
Jelczem przywozi auta, to jasne. Co w takim razie Żukiem?
Łomżing na Mazurach. Również sprzyja rozwojowi fauny i flory.
Jaki on wąski!
Siostry baj ZSRR pokutują działania Putina. Oddają nawet swoje organy.
Poznajcie Wigraka.
Typowo wiejska sytuacja, a w tle bloki. Tam jak na Bemowie - szosa oddziela strzeżony od pastwiska.
Niewiele ujeżdżając trafiam na skup złomu a tam takie cuda.
[CENZURA CENZURA CENZURA] Dla wiadomo kogo.
Tam niestety druga.
Ehhh, E21.
Dacia!
Trab się wychylił. Niva pewnie na wąskich, jak nic.
Wracamy na osiedla i powgniatany tu i ówdzie DeeF.
Pewnie w gazie. Wyjęty z 2002, można rzec.
Renię godność nie pozwala kisić Elpidżi i cóż, trzeba jeździć z 17/100.
Rzadki lakier, choć w Wawie gnije taki na czarnych.
Biała nadbudówka w UAZie. Coś pomiędzy kamperem a Polonezem Truckiem, jednocześnie będąc zupełnym ich przeciwieństwem.
Biegun Zimna, a spaliłem się jak w Grecji. Nie składałbym dachu w ogóle.
Wąskie lampyyy!
A oto dowód, że Olecko jest wylęgarnią Golfów, z czego 60% to Dwójki.
Żuk, porzucony Polonez i Passacik. Po polsku.
On tyra w robocie...
A ten uległ przerzutowi na Zachód. Albo most się wygął, przecież Rover.
Robi się, majster!
Taki Wesołek krąży po mieście, swego rodzaju MPK.
HYNIEK, MUWIŁEM CZAŚNIJ MOCNIEJ KLAPE!!
Sympatyczne są pierwsze Caro-Trucki.
Zjadłbym SUMa z wąsami.
Cicha okolica z domami jednorodzinnymi i zastanym Dużym Fiatem. Czemu nie!
Tzw. podbite oczko. Smutna przypadłość zmiękczająca serce.
W bonusie KĄCIK CZARNYCH TABLIC, czyli co wydawano w suwalskim.
SW.. - rejon Suwałk, lata 90. OTR - po reformie administracyjnej w 1999 roku jedyny wyróżnik Olecka (nowe województwo warmińsko-mazurskie).
SWO podobnie jak SWN na pierwszym Audi A4.
SWW najczęściej się trafiały, tu na amerykańskim Escorcie. Przeciwmgłowe od Malucha zawsze spoko.
Coś w sobie ma.
Roy na najwyższym widzianym OTR (2000r).
Nie żeby nie, ale to Caravan.
Sentra, ciul wie jaka i kiedy produkowana.
Lublin z białostockiego i Łódź, rzecz jasna.
Podwyższany Lang, więcej się nie da. Olsztyńskie (OL..).
Druga Meganka, numer o 3 niższy od poprzedniej.
Clio w jednych rękach od '98.
Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca. Jak są tu żądni Bisu jeszcze bardziej obfitego, nie zawiodą się bo wpis jeleniogórski już czeka. Tylko niech poczekają, aż wrócę znad Bałtyku, choć może coś w międzyczasie wrzucę. Pojedziemy na Pomorze, może morze nam pomoże i tak dalej, i tak dalej. Trzymajcie się ciepło w tym upale :)
A teraz ja, młody bóg biegiem idę na plażę, na plaaaażę!

Miejsce: Olecko, Województwo Warmińsko-Mazurskie
Zdjęcia: Michał Bakuła

Brok łelkam tu!

$
0
0
Dobry wieczór.
Wena mnie opuściła, przyznam się. Do tego doliczając ostatnie wyjazdy musiałem poogarniać kilka przyziemnych spraw, stąd zabrakło czasu na wpisy. Ale nie ma tak łatwo, bo zdjęć nie ubywa więc czas wziąć się w garść i przelać wrażenia na ekran komputera. O tym, co jeździ w Jeleniej Górze i nad morzem oraz ile Maluchów przyjechało na Ogólnopolski dowiecie się niebawem, a dzisiaj Wam przedstawię dziwną sytuację, której przebieg można obserwować w niewielkiej miejscowości położonej na drodze z Mińska Mazowieckiego do Ostrowi Mazowieckiej, czytaj Brok. Może spójrzmy na to tak...
Wybieramy się na Mazury, także obowiązkowym elementem podróży jest przejechanie tąże drogą. Nagle odczuwamy silne szarpanie w okolicach czułego punktu, a uwłaszcza naszej godności załatwianie pilnej potrzeby w lesie. Czego szukamy? Cepeenu, bądź... zajazdu! Pojawia się znak że takowy spotkamy za 2 kilometry, i rzeczywiście powoli wyłaniają się postawione na terenie wiatraki, aż w końcu zarys wielkiej sali weselnej z knajpą. Co tam, korzystamy, kto bogatemu zabroni :) Udaliśmy się to wucetu, przekąszając w międzyczasie devolailla z frytkami. Nagle w głębi zajazdu mienią się trzy kształty. Kształty bardzo znane Polakom, nawet laikom motoryzacyjnym. Podchodzimy i już wiemy, o co się rozchodzi...
Nie muszę tłumaczyć, jakie samochody przedstawia zdjęcie. Ciekawi mnie bardziej ich hmmm... rola, funkcja jaką pełnią, obrastając przy elegancko urządzonym zajeździe. Ale najpierw przyjrzyjmy się całej Trójce z bliska.
Pierwszy jest Fiat 126p. Mogę się nawet skromnie popisać wiedzą że jest z 1985 roku w typowej dla tego rocznika konfiguracji, czyli kitranie w fabryce co było pod ręką. Raczej nic nadzwyczajnego, bo wtedy Maluchy miały dobrą blachę i wbrew pozorom nie zostało ich tak mało.
Podsufitka czyni swoją powinność.
Co by nie mówić, dwukolorowe wnętrze jest rarytaśne. Patrzcie jakie to niesprawiedliwe: ilu miłośników by chciało takie włożyć do swojego? Trzy czwarte na bank! A tymczasem jedno z nich wypala słońce i wyżerają myszy.
AHA. Pewnie zbierają odciski.
Obok Malucha ze rdzą zmaga się Królowa Poboczy, dlatego ten krawężnik pewnie nie zrobił na niej wrażenia. W sumie barwa Rudej Przyjaciółki pokrywa się z wybitnie sraczkowatym lakierem Syreny, więc nie jest źle. Ale te pociemnione światła i wygięty zderzak zdają się przypominać smutną twarz...
W zewnątrz jeszcze ujdzie, jak się nie szuka mankamentów...
... ale patrzcie co się dzieje pod drzwiami. Proces ubywania podłogi wzmaga się z kolejnym rokiem postoju, w związku z czym nie wiem czy byłby sens renowacji tej Syrenki. Po stronie kierowcy ta sama sytuacja, lecz co by nie mówić z wnętrzem jest nieźle.
Jej również nie można tyknąć, a niejedna pomocna dłoń by chciała...
Trzecim i najbardziej absurdalnym gnijącym tu wozem jest Warszawa. M20stka, do cholery za przeproszeniem! Dlaczego w stu procentach kompletny egzemplarz na czarnych tablicach bierze udział w tym prowokującym przedstawieniu?!
Im starszy samochód, tym ma więcej chromów. Ona już pół wieku przeżyła, ale połyskujące detale niestety nie.
<smutek><zal><rozgoryczenie><niezrozumienie><bolescstarosci><ostatnipostoj><buldupybezironii><placzkoneserow><ratujmyzabytki>
Jak w Syrenie, środek prawie nie ruszony. Bo zamknięta.
Kto ją dotknie, będzie potępiony.
Ostatni rzut oka na wystawę w całej okazałości. Powiedzcie mi... przyciąga klientów, czy na odwrót? Jaki cel mają w stopniowej biodegradacji tych klasyków właściciele lokalu?
Czy zjedlibyście w spokoju...
... mając taki widok za oknem?
Z takimi refleksjami Was zostawiam. Niech Wam rdza nie świeci!

Miejsce: Brok, Województwo Mazowieckie
Zdjęcia: Michał Bakuła

1976-1980 Mitsubishi Galant A120

$
0
0
Dotychczas słysząc słowo "Galant" przychodził mi na myśl samochód klasy średniej produkowany przez Mitsubishi w latach 90. Bardziej się zgłębiając, kojarzyłem ledwie ósmą generację tego modelu. ÓSMĄ! Łącznie produkowano ich aż dziewięć, począwszy od 1969 roku. Dzisiejszy egzemplarz jest w trzeciej odsłonie i właściwie ostatniej posiadającej jeszcze znośną ilość chromu. Potem również Galant stał się prostokątny, kanciasty i plastikowy. Jak Lancer i Colt... Typowo dla Japońców, od samego początku produkują jakieś auto stopniowo je unowocześniając, ale zachowując starą nazwę. Podoba mi się to i nie rozumiem, czemu np. Toyota niespodziewanie nazwała nową Corollę Aurisem...
Coraz częstsza moda w salonach - stawianie klasyka jako wizytówkę.

Miejsce: Józefów, Województwo Mazowieckie
Zdjęcia: Michał Bakuła
Viewing all 415 articles
Browse latest View live